Przez większą część nocy nie mogłam zasnąć, więc siedziałam
przy oknie podziwiając gwiazdy. Myślałam o kartonie leżącym pod moim łóżkiem.
Jeśli tylko bym chciała mogłabym dowiedzieć się wszystkiego o Tomie, tego co
tak naprawdę do mnie czuł i co o mnie sądził, jednak nie potrafiłam tego
zrobić. To były jego prywatne zapiski, które mógł czytać tylko on. Tylko
dlaczego zostawił je tu? Może po prostu w pośpiechu zapomniał ich zabrać? Ale
przecież Strażnik nie może zapominać o dokumentach, które za dużo mogłyby by
zdradzić ewentualnym wrogom.
Obudziłam się w moim łóżku, ale nie pamiętam żebym wstawała z ławy pod oknem. Kiedy usiadłam na łóżku znalazłam odpowiedź, Aiden siedział na ziemi plecami oparty o drzwi do garderoby.
-Dzień Dobry- uśmiechnął się do mnie szeroko.- Jaki plan na dzisiaj księżniczko?
-Mówiłam ci żebyś przestał mnie tak nazywać- pokazałam mu język i wstałam z łóżka.- Co ty tu właściwie robisz?
-Przyszedłem obudzić cie koło ósmej ale spałaś jak zabita siedząc pod oknem, stwierdziłem, że musi to być niezbyt wygodne, więc przeniosłem cie do łóżka.
-Ale dlaczego nadal tu jesteś?
-Wszyscy gdzieś wyszli, a ja nie chciałbym stracić pracy w pierwszym dniu, to postanowiłem cie popilnować.
-Mhm, rozumiem. Mógłbyś mnie zostawić samą? Chciałabym się ubrać- wskazałam ręką na moją znoszoną flanelowa pidżamę.
-Oczywiście- odpowiedział Strażnik śmiejąc się.- Kawy?
-Poproszę- uśmiechnęłam się do niego szeroko kiedy zamykał za sobą drzwi.
Nie miałam wielkich planów na tą niedzielę. Niezobowiązująco umówiłam się z Tiną na małe pogawędki. Od kiedy tydzień temu wyszła ze szpitala często na siebie wpadamy, czasami uda nam się porozmawiać. Nadal nie pogodziła się z Jake’iem więc mieszka w dormitorium, szczęśliwie trafiła na własny pokój. Wróciła do szkoły jednak ciężko jej idzie nadrabianie wszystkich zaległości.
-Mariel! Żyjesz tam?- usłyszałam z dołu głos mojego opiekuna, więc szybko dokończyłam się szykować i wyszłam z pokoju.
-Spokojnie, nic mi nie jest!- odpowiedziałam mu schodząc po schodach.
Kiedy dotarłam na sam ich dół stanęłam jak wryta.
-To dobrze- odpowiedział Aiden z bardzo poważną miną.- Bo mamy niespodziewanego gościa.
W drzwiach kuchni stał nie kto inny jak sam Tom.
-Strażniku Cast, co cie tu sprowadza-próbowałam wyglądać na niewzruszoną i profesjonalną.
-Przyszedłem po resztę swoich rzeczy- odpowiada z grymasem na twarzy.- Jednak ten tutaj-wskazał głową Aidena- powiedział mi, że Selene je już wyrzuciła.
-Po pierwsze szacunek, panie Cast. Proszę zwracać się do mnie z odpowiednim szacunkiem, tytułując mnie. Po drugie, do Strażnika z wyższym stanowiskiem również powinien się pan stosować z należytym szacunkiem. Po trzecie, owszem pańskie rzeczy zostały wyniesione z domu, może ich pan szukać w okolicach kosza na śmieci znajdującego się na podwórku.
Tom wydawał się nie wzruszony, a Aiden stał z szeroko otwartymi oczami, w których kryły się zaczątki rozbawienia.
-Widzę, że szybko postanowiłaś zapomnieć o nas i udać, że jestem tylko pierwszym lepszym strażnikiem- jego głos był pełen jadu.- Na dodatek już masz zastępstwo.
Resztkami szacunku do siebie powstrzymywałam się przed rzuceniem się na niego.
-Jeżeli ma pan, panie Cast zamiar nadal obrażać członka rodziny królewskiej radziłabym nie robić tego w jej ego obecności. Teraz proszę opuścić mój dom- odpowiedziałam mu z wysoko uniesioną głową.
-Masz ten dom tylko dzięki mnie- rzucił mi prosto w twarz i wyszedł trzaskając drzwiami.
Kiedy tylko to zrobił nogi się pode mną ugięły i musiałam usiąść na ostatnim schodzie. Aiden od razu pojawił się przy mnie.
-Wszystko dobrze?- zapytał kładąc mi rękę na ramieniu.
Niezdolna do odpowiedzi pokiwałam tylko głową. Nie sądziłam, że przyjdzie tutaj i będzie taki bezczelny. Znałam całkiem innego Toma, miałam nadzieję, że ten mój był prawdziwy, ale blednie ona z każdym kolejnym razem kiedy na niego trafiam.
Strażnik zostawił mnie na chwilę samą i wrócił z kubkiem parującej kawy.
-Proszę- podął mi go i wrócił do kuchni.
Siedziałam tak jeszcze przez chwilę zanim otrząsnęłam się i byłam gotowa na to co przyniesie ten dzień.
-Gdzie się dzisiaj wybieramy?- zapytał tym razem podsuwając mi talerz z kanapkami.
-Umówiłam się z Tiną, muszę jeszcze tylko do niej zadzwonić i się dogadać. Która jest właściwie godzina?
-Dochodzi południe- odpowiedział ze standardowym dla niego szerokim uśmiechem.
-Już tak późno?!- zdziwiłam się.- Dlaczego mnie nie obudziłeś?
-Spałaś twardo, próbowałem ale nie dałaś się- zaśmiał się.
-W takim razie dzwonie od razu do Tiny może spotkamy się na obiedzie i potem pogadamy.
-Wiesz, że Lola nie wróci do tego czasu? Będę musiał wam towarzyszyć w babskich gadkach- oznajmił mi z głupkowatą miną.
-Jakoś damy radę- odpowiedziałam mu wyjmując komórkę z tylnej kieszeni.
-Na teranie dormitoriów nie ma zasięgu- przypomniał mi zza moich pleców.
-Ugh! Czy to musi być taka dziura?
-Niestety tak- oświadczył usiłując przybrać poważną minę.
-W takim razie spróbujemy trafić na nią na obiedzie, może się uda.
-Misja odnaleźć Tinę, właśnie się rozpoczęła- szeroko się uśmiechnął i zabrał swój telefon z lady.
-Już idziemy?- zdziwiłam się.
-Jeżeli będziemy czatować pod stówką na pewno na nią wpadniemy- uśmiechnął się szerzej dumny ze swojego planu.
Roześmiałam się głośno i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych. Okazało się, że nie musieliśmy długo czekać na wilkołaczkę ponieważ lubi przychodzić na posiłki przed czasem, a zwłaszcza w weekendy. Zjedliśmy wspólnie posiłek, a po nim zaprosiła nas do swojego dormitorium.
Jej pokój bardzo przypomniał ten, który wcześniej dzieliłam z Sel, jednak ściany miały odcień jasnego błękitu a na środku pokoju zamiast dwóch biurek stało duże dwuosobowe łóżko.
-Ładnie tutaj masz- pochwaliłam siadając w szarym fotelu stojącym w kącie.
-Dziękuję, dyrektor z uwagi na wypadek pozwolił mi trochę przearanrzować pokój.
-Gdzie są twoi strażniczy?- zapytałam orientując się, że dziewczyna cały czas odkąd ją spotkaliśmy była sama.
-W weekendy mają wolne- powiedziała wyglądając na trochę zawstydzoną.
-Co proszę?- nie ukrywam trochę mnie to zdenerwowało. Strażnicy tylko w tygodniu?
-Stwierdzono, że w weekend jest tu mniej ludzi, a wiec mniejsze zagrożenie, że znów coś się stanie- wyjaśniła mi.
-Pasuje ci to?
-Nie przeszkadza, i tak kiedy mam wolne praktycznie cały czas siedzę w pokoju nadrabiając zaległości.
-To dobrze. A co tam z Eliotem?
-Chyba dobrze… Widujemy się na zajęciach, czasami przychodzi mi pomóc w nadrobieniu materiału. Wiesz jakie mam do tego podejście- jej wyraz twarzy się zmienił i wyglądała na przygnębioną.
-Nikt nie karze ci się z nim żenić, chyba możesz mieć w liceum chłopaka człowieka- za każdym razem powtarzałam jej to samo.
-Ale nie chce mu dawać nadziei na dużo więcej, skoro i tak na końcu powiemy sobie „do widzenia”- a ona za każdym razem odpowiada mi tym samym.
-Może powiedz mu po prostu, że nie jesteś gotowa na długoterminowy związek ale coś do niego czujesz?
-Nie wiem- Tina wydaje się myślami być daleko stąd.
-Na nas już czas- nagle u mojego boku pojawił się Aiden, z groźną miną.
-Tak?- zapytałam zdziwiona.
-Tak księżniczko, musimy już iść- odpowiedział, swoim tonem wskazując na to, że nie mam co dyskutować.
-Przepraszam cie Tino, ale wychodzi na to, że naprawdę muszę iść. Do zobaczenia- uściskałam ją i w towarzystwie mojego Strażnika opuściłam jej pokój.
Aiden nawet nie dał mi się zapytać co się stało bo popędził przed siebie korytarzem, ledwie za nim nadążyłam.
-Co się dzieje?- wysapałam kiedy udało mi się go dogonić.
-Musimy wracać do domu. Nie wiem co się stało. Rozkaz.
Obudziłam się w moim łóżku, ale nie pamiętam żebym wstawała z ławy pod oknem. Kiedy usiadłam na łóżku znalazłam odpowiedź, Aiden siedział na ziemi plecami oparty o drzwi do garderoby.
-Dzień Dobry- uśmiechnął się do mnie szeroko.- Jaki plan na dzisiaj księżniczko?
-Mówiłam ci żebyś przestał mnie tak nazywać- pokazałam mu język i wstałam z łóżka.- Co ty tu właściwie robisz?
-Przyszedłem obudzić cie koło ósmej ale spałaś jak zabita siedząc pod oknem, stwierdziłem, że musi to być niezbyt wygodne, więc przeniosłem cie do łóżka.
-Ale dlaczego nadal tu jesteś?
-Wszyscy gdzieś wyszli, a ja nie chciałbym stracić pracy w pierwszym dniu, to postanowiłem cie popilnować.
-Mhm, rozumiem. Mógłbyś mnie zostawić samą? Chciałabym się ubrać- wskazałam ręką na moją znoszoną flanelowa pidżamę.
-Oczywiście- odpowiedział Strażnik śmiejąc się.- Kawy?
-Poproszę- uśmiechnęłam się do niego szeroko kiedy zamykał za sobą drzwi.
Nie miałam wielkich planów na tą niedzielę. Niezobowiązująco umówiłam się z Tiną na małe pogawędki. Od kiedy tydzień temu wyszła ze szpitala często na siebie wpadamy, czasami uda nam się porozmawiać. Nadal nie pogodziła się z Jake’iem więc mieszka w dormitorium, szczęśliwie trafiła na własny pokój. Wróciła do szkoły jednak ciężko jej idzie nadrabianie wszystkich zaległości.
-Mariel! Żyjesz tam?- usłyszałam z dołu głos mojego opiekuna, więc szybko dokończyłam się szykować i wyszłam z pokoju.
-Spokojnie, nic mi nie jest!- odpowiedziałam mu schodząc po schodach.
Kiedy dotarłam na sam ich dół stanęłam jak wryta.
-To dobrze- odpowiedział Aiden z bardzo poważną miną.- Bo mamy niespodziewanego gościa.
W drzwiach kuchni stał nie kto inny jak sam Tom.
-Strażniku Cast, co cie tu sprowadza-próbowałam wyglądać na niewzruszoną i profesjonalną.
-Przyszedłem po resztę swoich rzeczy- odpowiada z grymasem na twarzy.- Jednak ten tutaj-wskazał głową Aidena- powiedział mi, że Selene je już wyrzuciła.
-Po pierwsze szacunek, panie Cast. Proszę zwracać się do mnie z odpowiednim szacunkiem, tytułując mnie. Po drugie, do Strażnika z wyższym stanowiskiem również powinien się pan stosować z należytym szacunkiem. Po trzecie, owszem pańskie rzeczy zostały wyniesione z domu, może ich pan szukać w okolicach kosza na śmieci znajdującego się na podwórku.
Tom wydawał się nie wzruszony, a Aiden stał z szeroko otwartymi oczami, w których kryły się zaczątki rozbawienia.
-Widzę, że szybko postanowiłaś zapomnieć o nas i udać, że jestem tylko pierwszym lepszym strażnikiem- jego głos był pełen jadu.- Na dodatek już masz zastępstwo.
Resztkami szacunku do siebie powstrzymywałam się przed rzuceniem się na niego.
-Jeżeli ma pan, panie Cast zamiar nadal obrażać członka rodziny królewskiej radziłabym nie robić tego w jej ego obecności. Teraz proszę opuścić mój dom- odpowiedziałam mu z wysoko uniesioną głową.
-Masz ten dom tylko dzięki mnie- rzucił mi prosto w twarz i wyszedł trzaskając drzwiami.
Kiedy tylko to zrobił nogi się pode mną ugięły i musiałam usiąść na ostatnim schodzie. Aiden od razu pojawił się przy mnie.
-Wszystko dobrze?- zapytał kładąc mi rękę na ramieniu.
Niezdolna do odpowiedzi pokiwałam tylko głową. Nie sądziłam, że przyjdzie tutaj i będzie taki bezczelny. Znałam całkiem innego Toma, miałam nadzieję, że ten mój był prawdziwy, ale blednie ona z każdym kolejnym razem kiedy na niego trafiam.
Strażnik zostawił mnie na chwilę samą i wrócił z kubkiem parującej kawy.
-Proszę- podął mi go i wrócił do kuchni.
Siedziałam tak jeszcze przez chwilę zanim otrząsnęłam się i byłam gotowa na to co przyniesie ten dzień.
-Gdzie się dzisiaj wybieramy?- zapytał tym razem podsuwając mi talerz z kanapkami.
-Umówiłam się z Tiną, muszę jeszcze tylko do niej zadzwonić i się dogadać. Która jest właściwie godzina?
-Dochodzi południe- odpowiedział ze standardowym dla niego szerokim uśmiechem.
-Już tak późno?!- zdziwiłam się.- Dlaczego mnie nie obudziłeś?
-Spałaś twardo, próbowałem ale nie dałaś się- zaśmiał się.
-W takim razie dzwonie od razu do Tiny może spotkamy się na obiedzie i potem pogadamy.
-Wiesz, że Lola nie wróci do tego czasu? Będę musiał wam towarzyszyć w babskich gadkach- oznajmił mi z głupkowatą miną.
-Jakoś damy radę- odpowiedziałam mu wyjmując komórkę z tylnej kieszeni.
-Na teranie dormitoriów nie ma zasięgu- przypomniał mi zza moich pleców.
-Ugh! Czy to musi być taka dziura?
-Niestety tak- oświadczył usiłując przybrać poważną minę.
-W takim razie spróbujemy trafić na nią na obiedzie, może się uda.
-Misja odnaleźć Tinę, właśnie się rozpoczęła- szeroko się uśmiechnął i zabrał swój telefon z lady.
-Już idziemy?- zdziwiłam się.
-Jeżeli będziemy czatować pod stówką na pewno na nią wpadniemy- uśmiechnął się szerzej dumny ze swojego planu.
Roześmiałam się głośno i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych. Okazało się, że nie musieliśmy długo czekać na wilkołaczkę ponieważ lubi przychodzić na posiłki przed czasem, a zwłaszcza w weekendy. Zjedliśmy wspólnie posiłek, a po nim zaprosiła nas do swojego dormitorium.
Jej pokój bardzo przypomniał ten, który wcześniej dzieliłam z Sel, jednak ściany miały odcień jasnego błękitu a na środku pokoju zamiast dwóch biurek stało duże dwuosobowe łóżko.
-Ładnie tutaj masz- pochwaliłam siadając w szarym fotelu stojącym w kącie.
-Dziękuję, dyrektor z uwagi na wypadek pozwolił mi trochę przearanrzować pokój.
-Gdzie są twoi strażniczy?- zapytałam orientując się, że dziewczyna cały czas odkąd ją spotkaliśmy była sama.
-W weekendy mają wolne- powiedziała wyglądając na trochę zawstydzoną.
-Co proszę?- nie ukrywam trochę mnie to zdenerwowało. Strażnicy tylko w tygodniu?
-Stwierdzono, że w weekend jest tu mniej ludzi, a wiec mniejsze zagrożenie, że znów coś się stanie- wyjaśniła mi.
-Pasuje ci to?
-Nie przeszkadza, i tak kiedy mam wolne praktycznie cały czas siedzę w pokoju nadrabiając zaległości.
-To dobrze. A co tam z Eliotem?
-Chyba dobrze… Widujemy się na zajęciach, czasami przychodzi mi pomóc w nadrobieniu materiału. Wiesz jakie mam do tego podejście- jej wyraz twarzy się zmienił i wyglądała na przygnębioną.
-Nikt nie karze ci się z nim żenić, chyba możesz mieć w liceum chłopaka człowieka- za każdym razem powtarzałam jej to samo.
-Ale nie chce mu dawać nadziei na dużo więcej, skoro i tak na końcu powiemy sobie „do widzenia”- a ona za każdym razem odpowiada mi tym samym.
-Może powiedz mu po prostu, że nie jesteś gotowa na długoterminowy związek ale coś do niego czujesz?
-Nie wiem- Tina wydaje się myślami być daleko stąd.
-Na nas już czas- nagle u mojego boku pojawił się Aiden, z groźną miną.
-Tak?- zapytałam zdziwiona.
-Tak księżniczko, musimy już iść- odpowiedział, swoim tonem wskazując na to, że nie mam co dyskutować.
-Przepraszam cie Tino, ale wychodzi na to, że naprawdę muszę iść. Do zobaczenia- uściskałam ją i w towarzystwie mojego Strażnika opuściłam jej pokój.
Aiden nawet nie dał mi się zapytać co się stało bo popędził przed siebie korytarzem, ledwie za nim nadążyłam.
-Co się dzieje?- wysapałam kiedy udało mi się go dogonić.
-Musimy wracać do domu. Nie wiem co się stało. Rozkaz.
***
Wyrwał mnie ze snu przeszywajmy dźwięk budzika. Walnąłem w miejsce na szafce
nocnej gdzie powinien się znajdować mając na dzieję, że uda mi się go wyłączyć.-Stary, dlaczego nastawiasz budzik w niedzielę- wyjęczał zaspanym głosem mój współlokator.
-Dlatego, że muszę coś załatwić- wyjaśniłem krótko zwlekając się z łóżka.
-O szóstej rano, w niedzielę?- Eliot nie mógł uwierzyć w to co słyszy.
-Tak, idź spać- rzuciłem do niego wychodząc z pokoju.
Zasnąłem wczoraj w dresach i podkoszulku, więc stwierdziłem, że nie musze się przebierać do biegania.
Dzisiaj czekał mnie ciężki dzień, najpierw miałem się udać na trening z moim nowym szefem. Od niedawna zaczęto nasz szkolić bardziej jak armię niż tajnych agentów. Nasza organizacja musi szykować się na coś w rodzaju wojny, ale ja jeszcze o niczym nie wiem.
Ruszyłem powoli alejkami biegnącymi przez cały teren Akademii. Moje mięśnie po wczorajszych zawodach błagały abym przystał i zawrócił, ale wiedziałem, że nie mogą tego zrobić. Musze pokazać się dzisiaj w jak najlepszej formie.
Po godzinnej przebieżce wróciłem cicho do pokoju tym razem nie chcąc obudzić mojego współlokatora. Wziąłem szybki prysznic, przebrałem się i byłem gotowy do drogi.
Jak zawsze nie miałem problemu żeby opuścić teren szkoły, po drodze dałem znać przełożonemu, że już jestem w drodze. Za raz po tym odezwał się dzwonek mojego telefonu.
-Proszę?- odebrałem grzeczni wiedząc nieznany numer.
-Dzisiaj trening odbędzie się w innym miejscu- rozpoznałem głos mojego szefa.- Udaj się pod adres, który prześlę ci za raz wiadomością.
Nie dając mi czasu na odpowiedź mój rozmówca rozłączył się.
Współrzędne doprowadziły mnie pod starą opuszczoną szkołę. W momencie kiedy wyłączyłem silnik dostałem wiadomość z rozkazem kierowania się na salę gimnastyczną.
Wziąłem torbę z bagażnika i udałem się w skazane miejsce.
Przed drzwiami do budynku czekał już na mnie mój szef
- Dzisiaj poznasz swoją partnerkę do dalszych działań- obwieścił mi otwierając drzwi.
Wszedłem do środka, a moim oczom ukazała się w pełni odnowiona i wyposażona sala treningowa, a na jej środku stała drobna postać.
-Nate poznaj moją córkę…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz