Włożyłam do walizki jeszcze jedną parę butów. Przyjrzałam
się uważnie zawartości mojej walizki, po czym stwierdziłam, że więcej do niej
nie upchnę. Właśnie miałam przystąpić do trudnej procedury zapięcia jej, kiedy
usłyszałam dźwięk oznajmiający nową wiadomość. Sięgnęłam po telefon, jak się
spodziewałam była to kolejna wiadomość od Jasmin. Pytała czy potrzebna jest mi pomoc w
pakowaniu. Popatrzyłam na moją walizkę, która jako jedyna była gotowa do
przeprowadzki do nowej szkoły. Prędko odpisałam, że niezwłocznie jej
potrzebuję.
Podniosłam się z podłogi i stanęłam naprzeciwko lustra. Moje czarne włosy spięłam w coś mającego przypominać kok, kiedy spięte włosy odsłoniły mi twarz nie dało się nie zauważyć zaczerwienionych zielonych oczu, pod którymi widniały duże cienie. Powodem przez, który wyglądałam tak, a nie inaczej była podjęta przez moich rodziców decyzja dotycząca mojej dalszej edukacji. Kiedy skończyłam szkołę podstawową z wyróżnieniem, a za raz po tym skończyłam szesnaście lat moi rodzice oznajmili mi, że zapisali mnie do liceum z internatem. Nie chcieli podać mi żadnych konkretnych informacji po za nazwą szkołą, która sama w sobie była tak snobistyczna, że nie wróżyła nic dobrego. No, bo czego można oczekiwać po szkole noszącej tytuł Elitarnej Akademii? Po w pisaniu tej nazwy a przeglądarkę internetową nie wychodziło nic konkretnego, nie znalazłam szkoły o takiej nazwie, jednak moi rodzice upierali się, że ona istnieje.
Moje przemyślenia przerwała Jasmin wpadająca do mojego pokoju.
-Jestem!- krzyknęła i ogarnęłam wzrokiem bałagan.- Jajku Mariel! Czy ty cokolwiek zrobiłaś?
-Tak- odpowiedziałam usiłując udawać obrażony ton.- Spakowałam walizkę-pokazałam dumna na garderobę.
-Już to widzę, pewnie wzięłaś same dresy, buty do biegania , za duże koszulki i dżinsy- zaczęła wymieniać wchodząc do pomieszczenia.- Wiedziałam!- wykrzyknęła wskazując na ubrania nadal wiszące na wieszakach.
-Jasmin, ja jadę do liceum, w którym będę się uczyć na profilu sportowym, co według ciebie mam zabrać?
-Niestety masz rację. Ale sport nie wyklucza noszenia sukienek. Weź chociaż te- wskazała na dwie czarne sukienki, które były połowa mojej kolekcji.
-Niech ci będzie- poddałam się i wrzuciłam ubrania na wierzch walizki.
Po trzech godzinach byłam całkowicie spakowana. Zmieściłam moje dotychczasowe życie do dwóch niedużych kartonów, ogromnej walizki i plecaka. Zadowolone z siebie usiadłyśmy na podłodze.
-Wiesz, że będę tęsknić?- Jasmin wyglądała równie kiepsko jak ja.
-Wiem, najchętniej zabrałabym cię ze sobą. Niestety twoje miejsce jest tutaj- uśmiechnęłam się do niej pokrzepiająco.
-Moje miejsce zawsze może ulec zmianie- popatrzyła na mnie, a w jej oczach zagościły łzy.
-Wiesz, że Matt cie potrzebuje, bardziej niż ja- przypomniałam jej, chociaż ona dobrze o tym wiedziała.- Jak się czuje?
-Kiepsko, ale jest co raz lepiej- Matt jest chłopakiem Jasmin, którego rodzice się rozwodzą, a on sam nakrył swojego ojca na zdradzie.- Ostatnio rozmawiał z tatą.
-To dobrze, dojdzie do siebie- pocieszyłam przyjaciółkę widząc jak jej zależy na tym, żeby chłopak wrócił do normalności.
-Na pewno. Zawsze był najtwardszy z naszej trójki- nie wiem kogo chciała pocieszyć, mnie czy siebie.- Muszę już wracać.
Podniosłyśmy się i stanęłyśmy naprzeciwko siebie.
-Damy radę, zawsze dajemy- powiedziałam i mocno ją do siebie przytuliłam.
-Tak, zawsze- dopowiedziała i równie mocno oddała uścisk.
Nim się obejrzałam, a Jasmin ruszyła szybkim krokiem w stronę swojego domu.
Najtrudniejsze w przeprowadzce będzie rozstanie się z Jasmin, przyjaźnimy się od dwunastu lat, a znamy odkąd pamiętam. Kiedy miałyśmy sześć lat poznałyśmy Matta i on również stał się nam bliski niczym brat, a przynajmniej dla mnie był jak brat.
-Mariel! Zejdziesz na kolację?- usłyszałam głos mamy wołającej mnie z kuchni.
-Już schodzę.
Tej nocy nie mogłam spać, byłam zdenerwowana i za razem podekscytowana. Niedługo po śniadaniu spakowaliśmy moje rzeczy do samochodu i byliśmy gotowi do drogi.
Stanęłam na podjeździe mojego domu. Żółta elewacja, białe ramy okien, różowe kwiatki w doniczkach, po raz ostatni popatrzyłam na mój dom rodzinny i wsiadłam do samochodu nie patrząc się za siebie. Czekała mnie nowa przygoda, której musiałam stawić czoła.
Wjechaliśmy w górzystą cześć regionu, w którym
mieszkałam, co oznaczało, że szkoła znajduję się na całkowitym odludziu. W
pewnym momencie skręciliśmy z głównej drogi w wąską kamienistą. Po chwili
naszym oczom ukazała się spora mosiężna brama, przed którą stał ochroniarz
sprawdzający dokumenty wjeżdżających. Kiedy zostaliśmy przepuszczeni
wjechaliśmy w aleje dębów. Rosły szpalerami po obu stronach drogi. Dojechaliśmy
do parkingu mieszczącego się obok wielkiego budynku z czerwonej cegły,
przypominającego gotycką budowlę. Podniosłam się z podłogi i stanęłam naprzeciwko lustra. Moje czarne włosy spięłam w coś mającego przypominać kok, kiedy spięte włosy odsłoniły mi twarz nie dało się nie zauważyć zaczerwienionych zielonych oczu, pod którymi widniały duże cienie. Powodem przez, który wyglądałam tak, a nie inaczej była podjęta przez moich rodziców decyzja dotycząca mojej dalszej edukacji. Kiedy skończyłam szkołę podstawową z wyróżnieniem, a za raz po tym skończyłam szesnaście lat moi rodzice oznajmili mi, że zapisali mnie do liceum z internatem. Nie chcieli podać mi żadnych konkretnych informacji po za nazwą szkołą, która sama w sobie była tak snobistyczna, że nie wróżyła nic dobrego. No, bo czego można oczekiwać po szkole noszącej tytuł Elitarnej Akademii? Po w pisaniu tej nazwy a przeglądarkę internetową nie wychodziło nic konkretnego, nie znalazłam szkoły o takiej nazwie, jednak moi rodzice upierali się, że ona istnieje.
Moje przemyślenia przerwała Jasmin wpadająca do mojego pokoju.
-Jestem!- krzyknęła i ogarnęłam wzrokiem bałagan.- Jajku Mariel! Czy ty cokolwiek zrobiłaś?
-Tak- odpowiedziałam usiłując udawać obrażony ton.- Spakowałam walizkę-pokazałam dumna na garderobę.
-Już to widzę, pewnie wzięłaś same dresy, buty do biegania , za duże koszulki i dżinsy- zaczęła wymieniać wchodząc do pomieszczenia.- Wiedziałam!- wykrzyknęła wskazując na ubrania nadal wiszące na wieszakach.
-Jasmin, ja jadę do liceum, w którym będę się uczyć na profilu sportowym, co według ciebie mam zabrać?
-Niestety masz rację. Ale sport nie wyklucza noszenia sukienek. Weź chociaż te- wskazała na dwie czarne sukienki, które były połowa mojej kolekcji.
-Niech ci będzie- poddałam się i wrzuciłam ubrania na wierzch walizki.
Po trzech godzinach byłam całkowicie spakowana. Zmieściłam moje dotychczasowe życie do dwóch niedużych kartonów, ogromnej walizki i plecaka. Zadowolone z siebie usiadłyśmy na podłodze.
-Wiesz, że będę tęsknić?- Jasmin wyglądała równie kiepsko jak ja.
-Wiem, najchętniej zabrałabym cię ze sobą. Niestety twoje miejsce jest tutaj- uśmiechnęłam się do niej pokrzepiająco.
-Moje miejsce zawsze może ulec zmianie- popatrzyła na mnie, a w jej oczach zagościły łzy.
-Wiesz, że Matt cie potrzebuje, bardziej niż ja- przypomniałam jej, chociaż ona dobrze o tym wiedziała.- Jak się czuje?
-Kiepsko, ale jest co raz lepiej- Matt jest chłopakiem Jasmin, którego rodzice się rozwodzą, a on sam nakrył swojego ojca na zdradzie.- Ostatnio rozmawiał z tatą.
-To dobrze, dojdzie do siebie- pocieszyłam przyjaciółkę widząc jak jej zależy na tym, żeby chłopak wrócił do normalności.
-Na pewno. Zawsze był najtwardszy z naszej trójki- nie wiem kogo chciała pocieszyć, mnie czy siebie.- Muszę już wracać.
Podniosłyśmy się i stanęłyśmy naprzeciwko siebie.
-Damy radę, zawsze dajemy- powiedziałam i mocno ją do siebie przytuliłam.
-Tak, zawsze- dopowiedziała i równie mocno oddała uścisk.
Nim się obejrzałam, a Jasmin ruszyła szybkim krokiem w stronę swojego domu.
Najtrudniejsze w przeprowadzce będzie rozstanie się z Jasmin, przyjaźnimy się od dwunastu lat, a znamy odkąd pamiętam. Kiedy miałyśmy sześć lat poznałyśmy Matta i on również stał się nam bliski niczym brat, a przynajmniej dla mnie był jak brat.
-Mariel! Zejdziesz na kolację?- usłyszałam głos mamy wołającej mnie z kuchni.
-Już schodzę.
Tej nocy nie mogłam spać, byłam zdenerwowana i za razem podekscytowana. Niedługo po śniadaniu spakowaliśmy moje rzeczy do samochodu i byliśmy gotowi do drogi.
Stanęłam na podjeździe mojego domu. Żółta elewacja, białe ramy okien, różowe kwiatki w doniczkach, po raz ostatni popatrzyłam na mój dom rodzinny i wsiadłam do samochodu nie patrząc się za siebie. Czekała mnie nowa przygoda, której musiałam stawić czoła.
-Musimy zarejestrować się w sekretariacie. Na razie zostawimy tu bagaże- podała mi plan działania mam.
-No to chodźmy- byłam ciekawa tego co tu zobaczę. Z pewnością moje wyobrażenie o snobizmie tej szkoły było małe w porównaniu z tym co już zobaczyłam.
Udaliśmy się do budynku obok którego zaparkowaliśmy. Prowadziły do niego masywne murowane schody zwieńczone równie masywnymi drewnianymi drzwiami. Kiedy znaleźliśmy się w holu zobaczyłam pierwsze oznaki tego, że to naprawdę jest szkoła. W różnych grupach stali uczniowie, młodsi ode mnie, i tacy w moim wieku. Niektórzy rozmawiali jeszcze z rodzicami, inni właśnie się żegnali. Mama poprowadziła nas w stronę drzwi z napisem sekretariat.
Zapukała, a z środka odpowiedział nam miły głos.
-Zapraszam!
Weszliśmy do środka i znaleźliśmy się w gabinecie zapełnionym półkami z dokumentami, jedynym wyjątkiem było również masywne mahoniowe biurko, za którym siedziała drobna kobietka.
-Dzień dobry. Proszę siadać- wskazała na trzy fotele przed swoim biurkiem.- Mam na imię Annie i zajmę się państwem.
-Dzień dobry, nazywam się Monik Dogielle, a to mój mąż Dallas. Chcieliśmy potwierdzić przyjazd naszej córki Mariel.
-Oczywiście już przynoszę dokumenty- po tych słowach wstała i zniknęła w sąsiednim gabinecie.
Po chwili wróciła z plikiem kartek.
-Proszę sprawdzić prawidłowość dokumentów i je podpisać, ja w tym czasie zajmę się formalnościami dotyczącymi przydzielania państwa córki na zajęcia. Mariel wybrałaś profil sportowy, tak?- zwróciła się do mnie, kiedy moi rodzice pogrążyli się w lekturze dokumentów.
-Tak, zgadza się- odpowiedziałam grzecznie.
-Mogę wiedzieć jaki konkretnie sport cię interesuje żeby przydzielić cię do odpowiednich grup?
-Biegi długodystansowe, proszę pani.
-Dziękuję- uśmiechnęła się do mnie i odwróciła w stronę monitora komputera.
Po chwili ciszy moi rodzice zabrali głos.
-Skończyliśmy. Wszystko się zgadza, proszę bardzo- podali plik sekretarce.
-Dziękuję. Skoro formalności mamy za sobą, to z chęcią pokarzę państwu teren szkoły, zapraszam- wstała i poprowadziła nas w stronę drzwi.
Ciekawe, zachęca do czytania kolejnego rozdziału ✌
OdpowiedzUsuń