Wszyscy mieszkańcy domu zebrali się w jadalni. Na czele
stołu stał Alexander, po jego prawej stronie siedział Dan, a po lewej Karl.
Następnie po prawej stronie siedzieli Mikołaj i Lola. Tom zajął miejsce
naprzeciwko nich i wskazał mi wolne krzesło między sobą, a moją mamą. Usiadłam
i popatrzyłam na Alexandra, który właśnie skończył rozmawiać ze swoją prawą
ręką.
-Czy wszyscy już dotarli?- zapytał.
Zebrani przytaknęli mu.
-W takim razie możemy zaczynać. Wiem, że nam wszystkim będzie trudno odnaleźć się w tej nowej sytuacji. Przez najbliższy tydzień, nie tylko my Strażnicy ale również państwo będziemy czuwać nad bezpieczeństwem twoim Mariel- mówiąc to popatrzył się prosto na mnie.- Wiem, że nie chciałabyś dowiedzieć się co się dzieje i po to właśnie się tu zebraliśmy. Zakładam, że mój syn powiedział Ci kto jest kim. Od dzisiaj Lola, Tom i Mikołaj to twoja prywatna ochrona, Lola zostanie przedstawiona w szkole jako kuzynka Toma, natomiast Mikołaj będzie wieloletnim przyjacielem rodziny. Karl zostanie tu z twoimi rodzicami. A teraz to na co czekasz najbardziej, jednak nie ja jestem odpowiednią osobą aby ci to wyjaśnić.
-Dlatego ja to zrobię- powiedział tata stając tuż za moim krzesłem.- Nie jesteś przeciętną nastolatką. Pochodzisz ze bardzo starego rodu czarownic- czas stanął w miejscu. Tom opowiedział mi o Karin i czarach, jednak nie do końca w to wierzyłam. Teraz dowiaduję się, że sama jestem czymś co nie powinno istnieć.- Wiem, że myślisz teraz, że wszyscy oszaleliśmy albo, że to jeden wielki żart. Bardzo bym chciał aby tak było. Niestety to prawda. Razem z twoim pochodzeniem odziedziczyłaś coś w rodzaju tytułu królewskiego. Cała nasza społeczność została wypchnięta ze świadomości ludzi, żyjemy w tajemnicy. Dlatego też nie mamy własnego króla czy rządu. Jednak tradycja się zachowała i dlatego dla tej niewielkiej części świata jesteś przyszłą królową. Wiążą się z tym niestety nie przywileje i bogactwa, a wiele wrogów i niebezpieczeństw. Jak się już pewnie domyślasz ja i Monik nie jesteśmy twoimi biologicznymi rodzicami- czułam się jakby ktoś uderzył mnie w głowę czymś bardzo ciężkim. Nie dość, że zostało mi właśnie powiedziane, że jestem czarownicą królową to jeszcze moi rodzice to nie moi rodzice.- Twoja matka i ojciec są zmuszeni do ukrywania się, nie mogą się z tobą spotkać. Twoja tożsamość miała być najlepiej strzeżoną tajemnicą. Jednak coś poszło nie tak i niewłaściwe osoby dowiedziały się o twoim pochodzeniu.
-Przepraszam, że ci przerwę- odezwała się moja nie mama.- ale chyba jej wystarczy jak na jeden dzień.
-Masz rację. Mariel, kochanie powiesz coś?- popatrzył na mnie z uśmiechem pełnym nadziei.
Nie mogłam nic z siebie wydusić, widziałam jak wszyscy patrzą na mnie czekając na moją reakcję. Nie byłam gotowa aby cokolwiek powiedzieć, więc wstałam i uciekłam do swojego pokoju.
Padłam na łóżko z głową pełną myśli. Została mi powiedziana cała prawda, jednak jest ona tak nie możliwa. Ja mam niby być królową? I to w dodatku czarownicą? Nie zdziwi mnie jak dowiem się jeszcze, że moim poddani to wilkołaki i wampiry, a w szkolnej stołówce pracują elfy. Nagle bohaterzy moich ulubionych książek zwalą się do mojego świata. Ja ich tutaj nie chce. Chce znów być normalną szesnastolatką. Bez ochroniarzy, tytuły i magicznych krewnych. Jak mogę mieć geny władców kiedy postawiona przed poważną sprawą uciekam i zamykam się w pokoju?
Moje rozmyślanie już po raz drugi tego dnia przerwało pukanie do drzwi. Gdzieś z tyłu głowy zapaliło się światełko, że może to Tom. Jednak kiedy drzwi się otwarły, a w progu stanął Dallas i Monik, może tak teraz powinnam ich nazywać, od razu zgasło.
-Możemy wejść?- zapytała Monik.
Pokiwałam tylko głową nadal nie mogąc wydobyć z siebie słowa.
-Wiemy, że to wszystko trudne i nie będziemy zalewać się kolejnymi informacjami. Jeśli będziesz coś chciała wiedzieć to pytaj- rzeczowym tonem powiedział Dallas.
-Kochanie, proszę odezwij się- poprosiła kobieta siadając obok mnie.
-Czy nadal będziecie moimi rodzicami?- to pytanie mogło wydać się dziecinne i nie na miejscy, ale nie mogę zwracać się do nich proszę pana i pani.
-Oczywiście skarbie. Zawsze nimi będziemy, jeżeli tylko będziesz tego chciała- odpowiedziała moja mama i porwała mnie w objęcia- Teraz zapomnijmy o tym, kim jesteśmy i spędźmy te święta jak zawsze, mimo, że w powiększonym składzie.
Cała mama. Jak zawsze potrafi sprawić, że troski mijają i dzień staje się piękniejszy.
-Czy wszyscy już dotarli?- zapytał.
Zebrani przytaknęli mu.
-W takim razie możemy zaczynać. Wiem, że nam wszystkim będzie trudno odnaleźć się w tej nowej sytuacji. Przez najbliższy tydzień, nie tylko my Strażnicy ale również państwo będziemy czuwać nad bezpieczeństwem twoim Mariel- mówiąc to popatrzył się prosto na mnie.- Wiem, że nie chciałabyś dowiedzieć się co się dzieje i po to właśnie się tu zebraliśmy. Zakładam, że mój syn powiedział Ci kto jest kim. Od dzisiaj Lola, Tom i Mikołaj to twoja prywatna ochrona, Lola zostanie przedstawiona w szkole jako kuzynka Toma, natomiast Mikołaj będzie wieloletnim przyjacielem rodziny. Karl zostanie tu z twoimi rodzicami. A teraz to na co czekasz najbardziej, jednak nie ja jestem odpowiednią osobą aby ci to wyjaśnić.
-Dlatego ja to zrobię- powiedział tata stając tuż za moim krzesłem.- Nie jesteś przeciętną nastolatką. Pochodzisz ze bardzo starego rodu czarownic- czas stanął w miejscu. Tom opowiedział mi o Karin i czarach, jednak nie do końca w to wierzyłam. Teraz dowiaduję się, że sama jestem czymś co nie powinno istnieć.- Wiem, że myślisz teraz, że wszyscy oszaleliśmy albo, że to jeden wielki żart. Bardzo bym chciał aby tak było. Niestety to prawda. Razem z twoim pochodzeniem odziedziczyłaś coś w rodzaju tytułu królewskiego. Cała nasza społeczność została wypchnięta ze świadomości ludzi, żyjemy w tajemnicy. Dlatego też nie mamy własnego króla czy rządu. Jednak tradycja się zachowała i dlatego dla tej niewielkiej części świata jesteś przyszłą królową. Wiążą się z tym niestety nie przywileje i bogactwa, a wiele wrogów i niebezpieczeństw. Jak się już pewnie domyślasz ja i Monik nie jesteśmy twoimi biologicznymi rodzicami- czułam się jakby ktoś uderzył mnie w głowę czymś bardzo ciężkim. Nie dość, że zostało mi właśnie powiedziane, że jestem czarownicą królową to jeszcze moi rodzice to nie moi rodzice.- Twoja matka i ojciec są zmuszeni do ukrywania się, nie mogą się z tobą spotkać. Twoja tożsamość miała być najlepiej strzeżoną tajemnicą. Jednak coś poszło nie tak i niewłaściwe osoby dowiedziały się o twoim pochodzeniu.
-Przepraszam, że ci przerwę- odezwała się moja nie mama.- ale chyba jej wystarczy jak na jeden dzień.
-Masz rację. Mariel, kochanie powiesz coś?- popatrzył na mnie z uśmiechem pełnym nadziei.
Nie mogłam nic z siebie wydusić, widziałam jak wszyscy patrzą na mnie czekając na moją reakcję. Nie byłam gotowa aby cokolwiek powiedzieć, więc wstałam i uciekłam do swojego pokoju.
Padłam na łóżko z głową pełną myśli. Została mi powiedziana cała prawda, jednak jest ona tak nie możliwa. Ja mam niby być królową? I to w dodatku czarownicą? Nie zdziwi mnie jak dowiem się jeszcze, że moim poddani to wilkołaki i wampiry, a w szkolnej stołówce pracują elfy. Nagle bohaterzy moich ulubionych książek zwalą się do mojego świata. Ja ich tutaj nie chce. Chce znów być normalną szesnastolatką. Bez ochroniarzy, tytuły i magicznych krewnych. Jak mogę mieć geny władców kiedy postawiona przed poważną sprawą uciekam i zamykam się w pokoju?
Moje rozmyślanie już po raz drugi tego dnia przerwało pukanie do drzwi. Gdzieś z tyłu głowy zapaliło się światełko, że może to Tom. Jednak kiedy drzwi się otwarły, a w progu stanął Dallas i Monik, może tak teraz powinnam ich nazywać, od razu zgasło.
-Możemy wejść?- zapytała Monik.
Pokiwałam tylko głową nadal nie mogąc wydobyć z siebie słowa.
-Wiemy, że to wszystko trudne i nie będziemy zalewać się kolejnymi informacjami. Jeśli będziesz coś chciała wiedzieć to pytaj- rzeczowym tonem powiedział Dallas.
-Kochanie, proszę odezwij się- poprosiła kobieta siadając obok mnie.
-Czy nadal będziecie moimi rodzicami?- to pytanie mogło wydać się dziecinne i nie na miejscy, ale nie mogę zwracać się do nich proszę pana i pani.
-Oczywiście skarbie. Zawsze nimi będziemy, jeżeli tylko będziesz tego chciała- odpowiedziała moja mama i porwała mnie w objęcia- Teraz zapomnijmy o tym, kim jesteśmy i spędźmy te święta jak zawsze, mimo, że w powiększonym składzie.
Cała mama. Jak zawsze potrafi sprawić, że troski mijają i dzień staje się piękniejszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz