wtorek, 3 marca 2015

Rozdział 17

Moim oczom najpierw ukazały się żółte ściany, następnie okna, które  o tej porze roku były pozbawione kwiatów w doniczkach. Tęskniłam za znajomym widokiem. Samochód zatrzymał się, jednak kazano nam zostać na miejscach.
-Co się dzieje?- zapytałam Mikołaja.
-To tylko rutynowe sprawdzenie bezpieczeństwa- odpowiedział szybko i dołączył do pozostałych Strażników. Okazało się, że przybyło ich tu sporo. Obecnie na trawniku przed naszą małą willą stała szóstka strażników, trójki z nich jeszcze nie znałam. Po kilku minutach pozwolono nam wyjść. Moja mama od razu pobiegła do drzwi aby je otworzyć i móc obsłużyć wszystkich gości. Tata pomału wysiadł z samochodu i ruszył w stronę garażu, zapewne chciał sprawdzić czy jego ukochany samochód stoi tam cały i zdrowy. Ja sama nie wiedziałam czy chce do nich dołączyć. Jeżeli opuszczę ten samochód mój idealny świat runie, dowiem się rzeczy, które nie są łatwe do wyjaśnienia, zmienię sposób patrzenia na świat, tylko czy na lepszy?
-Masz zamiar tu zamieszkać?- w otwartych drzwiach auta pojawiła się roześmiana twarz mojego nowego towarzysza.
-Nie już idę- wzięłam z siedzenia plecak i ruszyłam za nim. – Kim są Ci ludzie?
-To jest Lola- pokazał głową na kobietę stojącą w przedpokoju, była wysoka, dobrze zbudowana. Jej włosy były krótko obcięte i miały niespotykany fioletowy kolor.- Jest dziwna, ale przyzwyczaisz się do niej. Ten rozmawiający z moim tatą to Karl, gbur i ponurak, nienajlepszy kandydat na przyjaciela- mówił o mężczyźnie niskim lecz o wyjątkowej muskulaturze, ogolonym na łyso. Faktycznie nie sprawiał wrażenia miłego.- Ostatnia nieznana ci osoba to Dan, głowa całej operacji, mój tata wydaje rozkazy, on je wymyśla- osoba, o którym mówił siedział już przy jadalnianym stole z nosem w laptopie.
-Od teraz zawsze będą w pobliżu?- zapytałam zdezorientowana na co Mikołaj się roześmiał.
-Jasne, że nie głuptasie. W szkole zostanie z nami Tom i Lola, reszta wraca to bazy- cierpliwie wszystko mi tłumaczył.
-Znów będę mogła poczuć się jak nastolatka!- usłyszałam bardzo dziewczęcy głos nieznajomej.
-Faktycznie. Twoje 25 lat robi z ciebie starsza osobę- dogryzł jej chłopak.
-Ty też nie należysz do najmłodszych- zaśmiała się dziewczyna i uciekła do kuchni.
-No i mnie wydała- powiedział pod nosem.
-To ile ty masz lat?- nie mogłam powstrzymać mojej ciekawości.
-Zaledwie 19, choć dla naszej społeczności jestem już starym kawalerem- odpowiedział z szerokim uśmiechem.
-Naprawdę? –zdziwiłam się i zrozumiałam, że jeszcze wielu rzeczy nie wiem.- Opowiesz mi coś więcej o życiu strażników?
-Tak i jasne, ale może póki co się zadomowisz?- zaproponował prowadząc mnie w stronę mojego pokoju. Zdziwiłam się, ze zna rozkład pomieszczeń, założyłam jednak, ze to część jego obowiązków.
Otwarłam dobrze mi znane drewniane drzwi i znalazłam się w jasno różowym pokoju. Naprzeciwko drzwi znajdowało się duże białe łóżko, obok niego dwa nocne stoliki. Przy kolejnej ścianie stało biurko i półki wypełnione książkami i innymi drobiazgami. Tuż za drzwiami wejściowymi były te do garderoby oraz łazienki.
-Gdzie położyć walizkę?- zapytał grzecznie.
-Miałeś mnie pilnować, a nie robić za pokojówkę- zażartowałam i wskazałam na niewielką kanapę stojącą przed łóżkiem.
-Próbuję być dżentelmenem. Mój ojciec chce porozmawiać, więc za chwilę wrócę- powiedział i wyszedł.
Pozostawiona sama sobie usiadłam na łóżku, nie wiedziałam co mam robić. Chciałam zbiec do rodziców i prosić żeby powiedzieli mi prawdę, jednak bałam się poznania jej. Dla zabicia czasu rozpakowałam walizkę i plecak. Przypomniałam sobie, że od września nie miałam połączenia z Internetem, więc usiadłam przy biurku i włączyłam komputer. Na poczcie odkryłam wiele wiadomości od Jasmin, które zawierały opowiadania z jej życia i wiele zdjęć tego co mnie omija w miejscowym liceum. Bardzo chce ją zobaczyć i usłyszeć o tym na żywo, ale najpierw musze dowiedzieć się czy mogę. Moje rozmyślanie przerwało pukanie.
-Proszę!- odpowiedziałam prędko.
Drzwi otworzyły się i zobaczyłam w nich Toma. Zdążył już pozbyć się czarnych ubrań i kamizelki kuloodpornej. Miał na sobie zwykły dres, jego włosy były w znajomym nieładzie.
-Pan Slovit prosi cię abyś dołączyła do wszystkich w salonie- powiedział obcym dla mnie rzeczowym tonem.
-Dobrze, prowadź- odpowiedziałam i dołączyłam do niego. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz