Obudziło mnie słońce zaglądające do mojego pokoju. Pomału
otworzyłam oczy i popatrzyłam na zegarek stojący za szafce. Dochodziła 8 rano,
więc jest wcześnie. Wstałam i skierowałam moje kroki do łazienki, kiedy potknęłam
się o kogoś leżącego na podłodze. Wystraszona pisnęłam.
-Co się dzieje?- od razu na nogi poderwał się Mikołaj, który okazał się być ową przeszkodą.
-Możesz mi wyjaśnić co robisz na mojej podłodze?- zapytałam.
-Mamy cię pilnować, któreś z nas musi z tobą spać. Dzisiaj padło na mnie- odpowiedział. Wyglądał zabawnie stojąc przede mną w samych spodniach od pidżamy, z ledwie przytomnym wzrokiem i rozczochranymi włosami. Tak naprawdę po raz pierwszy mogłam mu się przyglądnąć. Był wyskoki i bardzo umięśniony, chyba jak większość strażników, miał blond loczki sięgające do ramion i niebieskie oczy, zupełnie nie przypominał groźnego Strażnika.
-Ale dlaczego śpisz na podłodze? Nie mogli dać ci chociaż materaca?
-Tak jest najwygodniej- odparł z szerokim uśmiechem.- Czemu tak wcześnie wstajemy?
-Szkoda marnować tak piękny dzień na spanie- odpowiedziałam maszerując do łazienki i usłyszałam za sobą jęk chłopaka.
Po wyjściu z łazienki udałam się do garderoby aby włożyć dżinsy i ciepły sweter, kiedy stamtąd wyszłam Mikołaj stał już ubrany w pełny strój.
-Czy ta kamizelka naprawdę jest konieczna?
-Nigdy nie wiadomo co się może stać.
-Nie uważasz, że w tym stroju będziesz przykuwał większa uwagą niż to potrzebne?- nie dawałam za wygraną.
-W naszych miastach to normalne. Nie pomyślałem o tym, że tu może to kogokolwiek dziwić.
-Brawo, panie idealny Strażnik- uśmiechnęłam się do niego i wyszłam z pokoju.
-Nikt nie mówił, że jestem idealny!- krzyknął za mną.
Tuż za drzwiami natrafiłam na Lolę, w pełni gotową na nowe przygody.
-Co dzisiaj robimy?- zapytała radosnym głosem.
-Jeżeli nic się nie zmieniło to jedziemy z moim tatą kupować choinkę- już nie mogłam się tego doczekać. Zawsze kupowanie i ubieranie choinki to były moje ulubione elementy świąt.
-Jak ja dawno nie miałam żywej choinki- ucieszyła się.- W ogóle nie obchodziłam świąt od jakiegoś czasu.
-Jak to możliwe?
-Pracowałam w głównej bazie Strażników, to jak jedna wielka baza wojskowa. Jedyny objaw świąt to sztuczna choinka w głównym korytarzu.
-Masz szczęście, że trafiłaś na mnie. Będziesz mogła znów poczuć magię świąt.
-Taką mam nadzieję- uśmiechnęła się szeroko i ruszyła obok mnie w stronę kuchni.
Na miejscu zastałyśmy moją mamą szykującą śniadanie. Jak zawsze, kiedy mieliśmy gości, robiła dla nas gofry.
-Mmm, jak coś pięknie pachnie- wyjąkał Mikołaj wchodząc za nami.
-To specjalność mojej mamy- powiedziałam odruchowo i zobaczyłam jak na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Nim się obejrzałam Strażnik siedział przy stole z pełnym talerzem.
-Hej! Zostaw coś dla nas- krzyknęła Lola i dołączyła do niego.
Miło się patrzyło jak ta dwójka zachowuję się w swoim towarzystwie, byli niczym rodzeństwo. Ich beztroski nastrój zniknął w mgnieniu oka, kiedy próg przekroczył Alexander.
-Dzień Dobry wszystkim- powiedział swoim zawsze oficjalnym tonem. Dołączył do swoich podwładnych przy stole i rozpoczęli rozmowę o dzisiejszym wyjściu. Ja usiadłam na stołku przy blacie i zagadałam do mamy.
-Będziemy dzisiaj kupować choinkę, jak zawsze, prawda?
-Oczywiście skarbie. Jednak pan Slovit uważa, że to niebezpieczne i lekkomyślne- odpowiedziała mi z lekko ironicznym tonem.
-Jak wszystko, mamo. Te kilka dni z nim nie będą łatwe- zaśmiałam się i zabrałam się do opróżniania talerza podsuniętego mi przez nią.
-Gotowi na przygodę- radosnym tonem zawołał tata wchodząc do kuchni.
-Oczywiście!- odpowiedziałam natychmiast z szerokim uśmiechem na ustach, mina mi jednak zrzedła, kiedy zobaczyłam kto idzie za nim. Tom. Nie odezwał się do mnie od kąt wyszłam z biblioteki. Za dużo się w około mnie teraz dzieję, abym miała czas myśleć, o tym co nas łączy.
-To dobrze, zbierajcie się moi mili. Za dziesięć minut widzę was gotowych na podjeździe- obwieścił tata i wyszedł, a wraz z nim Alexander. Słysząc to wepchnęłam ostatnie kawałki gofra do buzi i pobiegłam do pokoju. Wpadłam do łazienki, szybko umyłam zęby, rozczesałam włosy i ruszyłam dalej. W pośpiechu zebrałam potrzebne mi rzeczy i wrzuciłam je do torebki.
-Nic dziwnego, że potem nie można nic w niej znaleźć- usłyszałam głos Mikołaja i odwróciłam się w jego stronę. Opierał się o framugę drzwi, porzucił kamizelkę kuloodporną, miał teraz na sobie czarny wełniany płaszcz i gruby szalik pasujący kolorem do jego oczu. Przypominał aniołka, a nie groźnego Strażnika.
-To tylko mężczyźni nie są w stanie znaleźć tego czego szukają w naszych torebkach- rzuciłam w jego stronę wchodząc do garderoby.
-To tylko dlatego, że tam nic nie jest poukładane, nie ma logicznego systemu- tłumaczył się.
-Jaasnee, faceci i potrzeba logiki, już to widzę- dogryzałam mu, bawiąc się przy tym w najlepsze.
-Auć, to zabolało- udając obrażonego, odszedł o krok od mojego pokoju.
-Nie przesadzaj. Jesteś duży dasz sobie radę- poklepałam go po ramieniu, przechodząc w kierunku schodów. W przedpokoju zaopatrzyłam się w kurtkę i ciepłe buty i wyszłam przed dom. Uradowana spostrzegłam, że właśnie zaczął padać śnieg. Nie mogąc się powstrzymać, niczym mała dziewczynka, zaczęłam łapać płatki śniegu w moje ręce i oglądać je, kręciłam się w kółko w miejscy zachwycona. W pewnym momencie poczułam, że ktoś się na mnie patrzy. Obróciłam się w stronę drzwi i zobaczyłam stojącego przed nimi Toma. Jego blond włosy były w nieładzie, co było u niego rzadkością, niebieskie oczy błyszczały tajemniczo. Nie miałam okazji przyglądnąć mu się lepiej, od kąt wróciłam do domu, ale teraz widziałam duże podobieństwo między nim, a Mikołajem. Ciekawe, czy łączą ich rodzinne więzy. Patrzyliśmy się na siebie nawzajem ale nikt nie odważył się odezwać.
-O matko! Śnieg!- dopiero pisk Loli wybiegającej z domu wyrwał nas oboje z otępienia.
-Prawda, że cudownie, że w końcu spadł?- zagadałam.
-Prawda! Tak dawno nie widziałam śniegu!- jej słowa ogromnie mnie zdziwiły. W naszym kraju, w każdym jego zakątku pada śnieg.
-Jak to możliwe?
-Już wspomniałam, że większość mojego życia spędziłam w Głównej Bazie Strażników. Znajduję się ona na pustynnym terenie. Tylko jako mała dziewczynka miałam okazję bawić się w śniegu- wyznała, a mina trochę jej zrzedła.
-Nie martw się, w te święta wiele nadrobimy.
-Co się dzieje?- od razu na nogi poderwał się Mikołaj, który okazał się być ową przeszkodą.
-Możesz mi wyjaśnić co robisz na mojej podłodze?- zapytałam.
-Mamy cię pilnować, któreś z nas musi z tobą spać. Dzisiaj padło na mnie- odpowiedział. Wyglądał zabawnie stojąc przede mną w samych spodniach od pidżamy, z ledwie przytomnym wzrokiem i rozczochranymi włosami. Tak naprawdę po raz pierwszy mogłam mu się przyglądnąć. Był wyskoki i bardzo umięśniony, chyba jak większość strażników, miał blond loczki sięgające do ramion i niebieskie oczy, zupełnie nie przypominał groźnego Strażnika.
-Ale dlaczego śpisz na podłodze? Nie mogli dać ci chociaż materaca?
-Tak jest najwygodniej- odparł z szerokim uśmiechem.- Czemu tak wcześnie wstajemy?
-Szkoda marnować tak piękny dzień na spanie- odpowiedziałam maszerując do łazienki i usłyszałam za sobą jęk chłopaka.
Po wyjściu z łazienki udałam się do garderoby aby włożyć dżinsy i ciepły sweter, kiedy stamtąd wyszłam Mikołaj stał już ubrany w pełny strój.
-Czy ta kamizelka naprawdę jest konieczna?
-Nigdy nie wiadomo co się może stać.
-Nie uważasz, że w tym stroju będziesz przykuwał większa uwagą niż to potrzebne?- nie dawałam za wygraną.
-W naszych miastach to normalne. Nie pomyślałem o tym, że tu może to kogokolwiek dziwić.
-Brawo, panie idealny Strażnik- uśmiechnęłam się do niego i wyszłam z pokoju.
-Nikt nie mówił, że jestem idealny!- krzyknął za mną.
Tuż za drzwiami natrafiłam na Lolę, w pełni gotową na nowe przygody.
-Co dzisiaj robimy?- zapytała radosnym głosem.
-Jeżeli nic się nie zmieniło to jedziemy z moim tatą kupować choinkę- już nie mogłam się tego doczekać. Zawsze kupowanie i ubieranie choinki to były moje ulubione elementy świąt.
-Jak ja dawno nie miałam żywej choinki- ucieszyła się.- W ogóle nie obchodziłam świąt od jakiegoś czasu.
-Jak to możliwe?
-Pracowałam w głównej bazie Strażników, to jak jedna wielka baza wojskowa. Jedyny objaw świąt to sztuczna choinka w głównym korytarzu.
-Masz szczęście, że trafiłaś na mnie. Będziesz mogła znów poczuć magię świąt.
-Taką mam nadzieję- uśmiechnęła się szeroko i ruszyła obok mnie w stronę kuchni.
Na miejscu zastałyśmy moją mamą szykującą śniadanie. Jak zawsze, kiedy mieliśmy gości, robiła dla nas gofry.
-Mmm, jak coś pięknie pachnie- wyjąkał Mikołaj wchodząc za nami.
-To specjalność mojej mamy- powiedziałam odruchowo i zobaczyłam jak na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Nim się obejrzałam Strażnik siedział przy stole z pełnym talerzem.
-Hej! Zostaw coś dla nas- krzyknęła Lola i dołączyła do niego.
Miło się patrzyło jak ta dwójka zachowuję się w swoim towarzystwie, byli niczym rodzeństwo. Ich beztroski nastrój zniknął w mgnieniu oka, kiedy próg przekroczył Alexander.
-Dzień Dobry wszystkim- powiedział swoim zawsze oficjalnym tonem. Dołączył do swoich podwładnych przy stole i rozpoczęli rozmowę o dzisiejszym wyjściu. Ja usiadłam na stołku przy blacie i zagadałam do mamy.
-Będziemy dzisiaj kupować choinkę, jak zawsze, prawda?
-Oczywiście skarbie. Jednak pan Slovit uważa, że to niebezpieczne i lekkomyślne- odpowiedziała mi z lekko ironicznym tonem.
-Jak wszystko, mamo. Te kilka dni z nim nie będą łatwe- zaśmiałam się i zabrałam się do opróżniania talerza podsuniętego mi przez nią.
-Gotowi na przygodę- radosnym tonem zawołał tata wchodząc do kuchni.
-Oczywiście!- odpowiedziałam natychmiast z szerokim uśmiechem na ustach, mina mi jednak zrzedła, kiedy zobaczyłam kto idzie za nim. Tom. Nie odezwał się do mnie od kąt wyszłam z biblioteki. Za dużo się w około mnie teraz dzieję, abym miała czas myśleć, o tym co nas łączy.
-To dobrze, zbierajcie się moi mili. Za dziesięć minut widzę was gotowych na podjeździe- obwieścił tata i wyszedł, a wraz z nim Alexander. Słysząc to wepchnęłam ostatnie kawałki gofra do buzi i pobiegłam do pokoju. Wpadłam do łazienki, szybko umyłam zęby, rozczesałam włosy i ruszyłam dalej. W pośpiechu zebrałam potrzebne mi rzeczy i wrzuciłam je do torebki.
-Nic dziwnego, że potem nie można nic w niej znaleźć- usłyszałam głos Mikołaja i odwróciłam się w jego stronę. Opierał się o framugę drzwi, porzucił kamizelkę kuloodporną, miał teraz na sobie czarny wełniany płaszcz i gruby szalik pasujący kolorem do jego oczu. Przypominał aniołka, a nie groźnego Strażnika.
-To tylko mężczyźni nie są w stanie znaleźć tego czego szukają w naszych torebkach- rzuciłam w jego stronę wchodząc do garderoby.
-To tylko dlatego, że tam nic nie jest poukładane, nie ma logicznego systemu- tłumaczył się.
-Jaasnee, faceci i potrzeba logiki, już to widzę- dogryzałam mu, bawiąc się przy tym w najlepsze.
-Auć, to zabolało- udając obrażonego, odszedł o krok od mojego pokoju.
-Nie przesadzaj. Jesteś duży dasz sobie radę- poklepałam go po ramieniu, przechodząc w kierunku schodów. W przedpokoju zaopatrzyłam się w kurtkę i ciepłe buty i wyszłam przed dom. Uradowana spostrzegłam, że właśnie zaczął padać śnieg. Nie mogąc się powstrzymać, niczym mała dziewczynka, zaczęłam łapać płatki śniegu w moje ręce i oglądać je, kręciłam się w kółko w miejscy zachwycona. W pewnym momencie poczułam, że ktoś się na mnie patrzy. Obróciłam się w stronę drzwi i zobaczyłam stojącego przed nimi Toma. Jego blond włosy były w nieładzie, co było u niego rzadkością, niebieskie oczy błyszczały tajemniczo. Nie miałam okazji przyglądnąć mu się lepiej, od kąt wróciłam do domu, ale teraz widziałam duże podobieństwo między nim, a Mikołajem. Ciekawe, czy łączą ich rodzinne więzy. Patrzyliśmy się na siebie nawzajem ale nikt nie odważył się odezwać.
-O matko! Śnieg!- dopiero pisk Loli wybiegającej z domu wyrwał nas oboje z otępienia.
-Prawda, że cudownie, że w końcu spadł?- zagadałam.
-Prawda! Tak dawno nie widziałam śniegu!- jej słowa ogromnie mnie zdziwiły. W naszym kraju, w każdym jego zakątku pada śnieg.
-Jak to możliwe?
-Już wspomniałam, że większość mojego życia spędziłam w Głównej Bazie Strażników. Znajduję się ona na pustynnym terenie. Tylko jako mała dziewczynka miałam okazję bawić się w śniegu- wyznała, a mina trochę jej zrzedła.
-Nie martw się, w te święta wiele nadrobimy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz