czwartek, 24 września 2015

Rozdział 27

Lekcje nareszcie dobiegły końca i mogłam schować się w pokoju. Tom i inni strażnicy zostali znów wezwani na jakąś tajemną naradę, więc miałam chwilę spokoju.
Musiałam zapytać Toma o wiele rzeczy. Chciałam wiedzieć dlaczego nie została mi przedstawiona cała prawda, czy wiadomo coś na temat moich rodziców, co dla mnie oznacza bycie faktycznym następcą tronu, a przede wszystkim jak mogę odnaleźć moją siostrę.
Leżałam na łóżku gapiąc się w biały sufit, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę!- krzyknęłam siadając.
W drzwiach pojawił się Dante, a za raz za nim Selene.
-Możemy wejść?- zapytała delikatnie Sel
-Mamy jedzenie- dodał Dante.
-Jasne wchodźcie, umieram z głodu- jakby na potwierdzenie moich słów zaburczało mi w brzuchu.
Ciemno włosy strażnik położył przede mną tackę, a na niej leżał talerz pełen naleśników, bitej śmietany i owoców. Od razu zabrałam się do jedzenia.
Po chwili milczenia, poczułam dłoń mojej przyjaciółki na ramieniu.
-Jesteś dzisiaj nieswoja, co się dzieje Mariel?- zapytała, a jej głos był tak delikatny jakby mówiła do kogoś niestabilnego emocjonalnie.
-Epizod na imprezie u Jake’a cały czas nie daje mi spokoju, jego zachowanie kiedy poszłam z nim porozmawiać, historia Tiny. To wszystko jest tak strasznie zagmatwane.
-Pamiętasz, że mnie możesz pytać o co chcesz?- przypomniał mi o sobie Dante.
Popatrzyłam na niego. Po tych kilku miesiącach naprawdę go polubiłam, nie wydawał mi się już obcy, wycofany. Widziałam, że mogłam mu zaufać. Postanowiłam spróbować.
-Dlaczego nikt nie powiedział mi, że mam siostrę?
Moi towarzysze osłupieli. Popatrzyli się na siebie ze zdziwionymi minami, na twarzy Dantego zaczęła malować się rozpacz, Selen ścisnęła mocniej moje ramię.
-Z tego co mówił mi Tom, nie chciano ci mówić całej prawdy, bo bali się, że się wystraszysz i nie będziesz współpracować. Strażnicy uważają, że skoro nie wychowałaś się w naszym świecie jesteś łatwa do manipulowania- chyba widząc moją zdegustowaną minę dodał szybko.- Już im pokazałaś, że wcale taka nie jesteś. Teraz boją ci się wyjawić całą prawdę jeszcze bardziej. Jednak jesteś dużo sprytniejsza niż wszyscy myślą.
-Cieszę się bardzo, że tak sądzisz. Wiesz coś o niej?- zapytałam z nadzieją w głosie.
-Tak.- tu nastąpiła chwila ciszy. Dante przełknął głośno ślinę i zaczął w końcu mówić.- Twoja siostra była zmiennokształtną, uczęszczała tu do akademii na kursy dla podstawówek. Miała jednak niezwykły intelekt, więc była również zapisana na kilka lekcji w liceum. Miałaś okazję ją poznać.
-Jak to?- zapytałam zdziwiona. Nie kojarzyłam żadnej dziewczyny, która chodziłaby ze mną na zajęcia nie będąc licealistką.
-Przypomnij sobie- powiedziała łagodnie Sel patrząc mi prosto w oczy.
Nagle doznałam olśnienia.
Nie mogłam uwierzyć własnym uszom, własnej pamięci. Była jedna dziewczyna, dwa lata ode mnie młodsza, która popełniła samobójstwo na początku tego semestru. Gaja.
-Nie, nie to nie może być prawda. Ona żyje!- piszczałam, a łzy płynęły mi strumieniami po policzkach.
Moja siostra, jedyna nadzieja na posiadanie prawdziwej rodziny nie żyje. Sama wykonała wyrok na swoim życiu, dlaczego to zrboiła?
Nie zauważyłam kiedy ktoś wziął mi z kolan tackę, kiedy zostałam położona w łóżku i przykryta kocem. Wspomnienia wróciły. Teraz już nie uda mi się zapomnieć tamtej nocy.
***
-Proszę usiądźcie- powiedział oficjalnym tonem mój ojciec. Popatrzyłem na moich współpracowników, którzy również wiedzieli, że coś jest nie tak. – Poprosiłem was o przybycie z powodu dość nie błahego. Mianowicie mamy nowe wieści co do sprawy panienki Royalwood, teraz wiemy już, że nie było to samobójstwo, a morderstwo.
W gabinecie zapanowała cisza. Tego nikt się nie spodziewał.
-Nasi naukowcy doszukali się w jej mózgu znamienia zaklęcia przymusu. Dziewczyna została zmuszona do tego aby skoczyć.
-Wiemy kto to mógł być?- zapytałem automatycznie.
-Niestety nie, wszystkie magiczne powiązania już wygasły ale będziemy starali się odnaleźć winnego. Ze względu na zaistniałą sytuację Mariel musi być waszym oczkiem w głowie. Ktoś poluje na nią i tym razem jesteśmy tego pewni.
Wszyscy pokiwaliśmy głowami na znak, że rozumiemy jego słowa.
-Możecie odejść- powiedział do Mikołaja i Loli.- Ty zostań, musimy porozmawiać.
Kiedy drzwi zamknęły się na nimi popatrzyłem w stronę ojca.
-O co chodzi?
-Chce z tobą porozmawiać o relacji łączącej cie z Mariel- oświadczył.- Kiedy mówiłem ci abyś użył uczucia do przekonania jej do wspólnego mieszkania, nie miałem na myśli tego żebyś się w niej zakochiwał! Już raz mieszałeś pracę z uczuciami i nie skończyło się to dobrze. Masz przestać angażować się, rozumiesz?
Jak on mógł mówić coś takiego. Wiedziałem, że on sam nie jest zdolny do miłości, nie spodziewałem się jednak, że sądzi, że ja również jestem tak nie czuły jak on.
-Nie mogę się na to zgodzić.
-Coś ty powiedział?- wrzasnął.- Sprzeciwiasz się swojemu przełożonemu?! Chcesz pożegnać się ze swoją rangą i wylądować w jednym z ośrodków centralnych?!
-Nie ojcze.
-Tak myślałem- jego głos ociekał pewnością siebie i dumą- Pozbądź się tych uczuć i rozstań się z tą dziewczyną.
-Ona jest twoją księżniczką. Okaż jej trochę szacunku- po tych słowach wstałem i wyszedłem z gabinetu trzaskając drzwiami tak jak zawsze on to robił.
Nie zamierzałem rezygnować z Mariel, a teraz kiedy już zdaje sobie ona sprawę z własnej władzy nie da tak łatwo mi odejść.
Popędziłem do naszego domu, Ledwie przekroczyłem próg, a uderzyła we mnie atmosfera przygnębienia.
Wszyscy domownicy z wyjątkiem Mariel siedzieli w salonie patrząc się w przestrzeń. Czy naprawdę jak coś się wali, to wali się wszystko?
-Co się dzieje?- zapytałem bojąc się odpowiedzi.
-Ona się dowiedziała o Gaji, musieliśmy jej powiedzieć- nawet Dante stracił swój oficjalny ton.
-Skąd?- przed księżniczką strzegło się wiele faktów, ale ten jeden miał być najlepiej szczerzonym.
-Nie mam pojęcia, kiedy do niej przyszliśmy tak jak prosiłeś, zapytała dlaczego nikt jej nie powiedział o jej siostrze. Skoro wie o tym, pewnie poznała całą prawdę, a przynajmniej większość.
-Myślisz, że o swoich rodzicach też się dowiedziała?
-Wątpię, wówczas to byłoby jej pierwszym pytaniem.
-To dobrze. Pójdę do niej.
Wybiegłem z salonu i wspiąłem się po schodach na piętro.
Mariel usłyszała okrojoną wersję prawdy, a właściwie jej ułamek. Nie chciano przekazywać jej informacji dotyczących jej faktycznej roli i władzy. Strażnicy praktycznie przejęli władzę w naszym małym świecie i bardzo im się to podobało. Nie chcieli tracić pozycji na rzecz księżniczki. Nie spodziewali się jednak, że ktoś wyjawi jej prawdę.
Delikatnie zapukałem w drzwi naszego pokoju jednak nie usłyszałem odwiedzi. Otwarłem je i wszedłem do pokoju, który był pusty. Rozrzucona po łóżku pościel sugerowała, że Mariel wstała i postanowiła gdzieś pójść. Sprawdziłem łazienkę i garderobę ale tam również jej nie było. Kiedy wróciłem do pokoju zauważyłem otwarte okno, przerażony podbiegłem do niego i wyjrzałem za zewnątrz. Na śniegu w kręgu świeczek siedziała, a raczej lewitowała zrozpaczona czarownica. Już stąd można było zauważyć mokre policzki, czerwone oczy i nos, i zmierzwione włosy.
Odsunąłem się od okna i pobiegłem na do ogrodu. W salonie nadal trwało zgromadzenie i wszyscy patrzyli się na mnie kiedy w samym podkoszulku wybiegłem na taras.
Podszedłem do kręgu świec. Mariel siedziała po turecku z księgą zaklęć matki na kolonach, unosiła się pół metra nad ziemią i wypowiadała słowa w nieznanym mi języku. Usłyszałem kroki pozostałych za plecami.
-Jak to możliwe, że nie zauważyliście, że ona tu jest?- zawołałem wściekły.
-Nie denerwuj się tak- odpowiedział mi Dante- Dobrze wiedzieliśmy, że tu jest, wybiegłeś z salonu tak szybko, że nie zdążyliśmy ci tego powiedzieć.
-Jak długo to trwa?
-Siedzi tak jakieś pół godziny. Wydaje nam się, że nas nie słyszy albo nie chce słyszeć. Nie da się jej dotknąć bo razi prądem.
-To bardzo trudna magia, nie sądziłem, że zdoła tak szybko się tego nauczyć- dodał Mikołaj.
-Czy to może być dla niej groźne?
-Nie sądzę- tym razem odezwała się Lola.- Sprawdzałam w sieci strażników informację na temat czegoś takiego. Piszą tam, że najprawdopodobniej zagłębiła się we własną świadomość. Podobno tak żałobę przechodzą czarownice.
-Długo to potrwa?
-Nie wiemy, właśnie dlatego wszyscy czekamy w salonie żeby w razie czego szybko zareagować. Zwłaszcza, że nie wiemy na pewno czy właśnie to robi.
-Proponuję, żeby wrócić do środka, tu nie jest za ciepło- odezwała się po raz pierwszy Selene.
-Idźcie, ja z nią zostanę- odpowiedziałem na propozycję i usiadłem na śniegu.
-Przynieść ci coś?- dopytała się.
-Nie dziękuję, dam sobie radę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz