Kiedy
wyszłam na dziedziniec powitały mnie ostatnie promienie dzisiejszego słońca.
Zeszłam pomału ze schodów przyglądając się uczniom przechadzającym się w
grypach. Każdy gdzieś należał, dziewczyny już ubrane w stroje cheerleaderek
siedziały w kole na ziemi żwawo o czymś rozmawiając, para sportowców wbiegała
właśnie do parku, a młodsi uczniowie biegali grając w berka. Tylko ja szłam
samotnie przez dziedziniec dzierżąc książkę przy piersi niczym tarczę
odgradzającą mnie od nieznanego świata.
Poczułam się bezpieczna dopiero, kiedy dotarłam do najbardziej opustoszonego miejsca w parku. Usiadłam na ławce i zaczęłam przyglądać się drzewom. Wrzesień dopiero się zaczynał, a liście już przybierały barwy jesieni, w powietrzu dało się wyczuć chłód górskiego klimatu. Promienie słońca, które przebijały się przez gęstwinę gałęzi ogrzewały moje zmarznięte ramiona.
To wszystko było dla mnie tak bardzo obce, nie wiedziałam jak zachować się w towarzystwie ludzi, którzy wychowali się w szkołach z internatem z dla od swoich rodzin, które tylko przysyłały im pieniądze. A może się mylę? Może ludzie tutaj nie są wcale tacy źli, może to tylko ja maluje taki obraz w mojej głowie.
Być może robię to celowo, żeby jeszcze bardziej obrzydzić sobie szkołę przez, którą musiałam rozstać się z rodziną i przyjaciółmi.
Obiecuję sobie, że od teraz piszę swoją historię na czystej kartce, bez uprzedzeń, bez przesądów. Po prostu zobaczę co przyniesie mi życie tutaj, skoro i tak jestem na nie skazana.
Po moich krótkich, aczkolwiek treściwych jak dla mnie przemyśleniach przyszedł czas aby zanurzyć się w lekturze, nic tak nie uspokaja skołatanych nerwów jak ulubiona książka.
-Cześć nowa- usłyszałam za sobą głos obcego, odwróciłam się w jego stronę i ujrzałam chłopaka stojącego nieopodal mojej ławki. Wysoki, wysportowany blondyn przyglądał mi się uważnie niebieskimi oczami, w których tliły się promyki rozpaczy.
-Hej- powiedziałam niepewnie, widząc, że chłopak zamarł ze zdziwienia.
-Jestem Tom. Potrzebujesz pomocy, mało kto zapuszcza się w te rejony?- wygłosił jakby po chwili zadumy.
-Nie dziękuję, daję sobie radę. Jednak ty tu jesteś, czego szukasz w tych rejonach?- zapytałam siląc się na wesoły ton.
Chłopak chyba nie załapał o co mi chodziło, bo w dalszym ciągu gapił się na mnie jakby zobaczył niedawno zmarłą ciocię.
-Poszukuję zagubionych dusz i sprowadzam je na właściwa ścieżkę- wydawało się, że właśnie ocknął się ze swojego transu.
-W takim razie szukaj dalej- uśmiechnęłam się szeroko i wróciłam do lektury.
Po chwili poczułam, że ktoś siada obok mnie.
-A może to właśnie ciebie szukam?- zapytał.
-Wątpię, nie potrzebuję sprowadzenia na dobrą ścieżkę. Celowo się tu znalazłam- wyjaśniałam mu powoli, mając nadzieję, że tym razem zrozumie.
-Jednak wydaję mi się, że potrzebujesz pomocy. Za dziesięć minut kolacja, a ciebie jeszcze nie ma na stołówce- zaśmiał się i pokazał mi swój zegarek.
Całkiem zapomniałam o posiłku! O 18:30 mieliśmy wszyscy stawić się na kolację.
-Jajku, chyba się zaczytałam- odpowiedziałam chłopakowi.
-Zgodzisz się abym cie odprowadził?- zaproponował, a ja przyjęłam jego ofertę. I tak szliśmy w tym samym kierunku.
Przez park podążali w stronę budynku edukacyjnego ostatni zagubieni uczniowie. Kiedy dotarliśmy na stołówkę prawie wszystkie miejsca były zajęte, niektórzy uczniowie już nawet kończyli swój posiłek.
-Miałabyś ochotę towarzyszyć mi podczas kolacji?- zapytał szarmancko podając mi tacę.
Znaleźliśmy się w ogromnym pomieszczeniu, w którym stała masa okrągłych stołów, takich dla grup, jak i pojedynczych uczniów. Pod jedną ze ścian stał bufet, na którym można było znaleźć wszystko o czym się tylko pomyślało.
-Nie masz znajomych, z którymi chciałbyś spędzić ten czas?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie nakładając sobie na talerz sałatkę.
-Mój przyjaciel jeszcze nie przyjechał, a drużyna pływaków nie siedzi razem. Spokojnie od nikogo mnie nie odciągniesz- uśmiechnął się szeroko pokazując idealnie równe ,białe zęby.
-Niech cie będzie- poddałam się.- Prowadź.
Tom zaprowadził nas do stolika w kącie sali, skąd mogliśmy widzieć wszystko co się na niej działo. Zauważyłam, że cały stolik cheerleaderek patrzy się w naszą stronę. Kiedy spostrzegły mój wzrok szybko odwróciły się i zaczęły szeptać między sobą.
-Grunt to dobre pierwsze wrażenie- mruknęłam pod nosem.
-Po prostu kogoś im przypominasz- odezwał się Tom. Nie spodziewałam się, że będzie w stanie usłyszeć mój komentarz.
-Jak to?- zaciekawiłam się.
-Chodziła do tej szkoły dziewczyna w moim wieku, miała na imię Karin. Była ich kapitanką. Jesteś niczym jej siostra bliźniaczka.
-Dlaczego mówisz o niej w czasie przeszłym?
-Podczas ferii wiosennych przeniosła się do innej szkoły bez zapowiedzi, więc dla nich jakby zaginęła- chłopak całkiem stracił swój sztuczny ton i wyraz zdziwienia z twarzy, jednak iskry rozpacz nadal tliły się w jego ochach.
-Kim była dla ciebie?- zapytałam szybko łącząc ze sobą fakty.
-Była moją przyjaciółką- odpowiedział gapiąc się w swój talerz.- Wybacz ale nie chcę o tym rozmawiać.
-Nie ma sprawy- uszanowałam jego decyzję i nie drążyłam tematu. Podczas kolacji nie rozmawialiśmy już ze sobą.
Po powrocie do pokoju zastałam moją współlokatorkę siedzącą na łóżku z laptopem na kolanach.
-O tutaj jesteś- ucieszyła się.- Wszędzie próbowałam cie znaleźć ale jakbyś zapadła się pod ziemię.
-Potrzebowałam chwili ciszy- wyjaśniłam siadając na moim łóżku.- Masz połączenie z Internetem?
-Niestety nie, ale jest tutaj sieć szkolna umożliwiająca kilka fajnych rzeczy. Nie czytałaś regulaminu?
-Nie w całości. Teraz żałuję, że nie wzięłam swojego komputer.
-Nie masz się czym martwić- zapiszczała dziewczyna.- Otwórz szafkę w swoim biurku- poleciła mi.
Zrobiłam jak kazała i znalazłam nowego, granatowego laptopa z logiem szkoły.
-Twoje konto już tam jest, musisz tylko wprowadzić własne ustawienia- wyjaśniła.
Włączyłam komputer i zalogowałam się do sieci.
-Jaki profil?- zapytała mnie moja współlokatorka.
-Sportowy- odpowiedziała skupiona, na ekranie.
-Ja też- zapiszczała.- Coś czuję, że ten rok będzie lepszy niż myślałam- dodała.
-Ja mam taką nadzieję- uśmiechnęłam się do niej. Właśnie miałam konturować nasza rozmowę, ale przerwał mi dźwięk nadchodzącej wiadomości.
Tom34: Cześć!
Przepraszam za dzisiaj. Nie byłem sobą. Mam nadzieję, że mi wybaczysz i pozwolisz się odprowadzić na śniadanie?
Mariel76: Bądź punkt 7.25 pod moim dormitorium.
Odpisałam mu i nie czekając na odpowiedź wyłączyłam komputer.
Poczułam się bezpieczna dopiero, kiedy dotarłam do najbardziej opustoszonego miejsca w parku. Usiadłam na ławce i zaczęłam przyglądać się drzewom. Wrzesień dopiero się zaczynał, a liście już przybierały barwy jesieni, w powietrzu dało się wyczuć chłód górskiego klimatu. Promienie słońca, które przebijały się przez gęstwinę gałęzi ogrzewały moje zmarznięte ramiona.
To wszystko było dla mnie tak bardzo obce, nie wiedziałam jak zachować się w towarzystwie ludzi, którzy wychowali się w szkołach z internatem z dla od swoich rodzin, które tylko przysyłały im pieniądze. A może się mylę? Może ludzie tutaj nie są wcale tacy źli, może to tylko ja maluje taki obraz w mojej głowie.
Być może robię to celowo, żeby jeszcze bardziej obrzydzić sobie szkołę przez, którą musiałam rozstać się z rodziną i przyjaciółmi.
Obiecuję sobie, że od teraz piszę swoją historię na czystej kartce, bez uprzedzeń, bez przesądów. Po prostu zobaczę co przyniesie mi życie tutaj, skoro i tak jestem na nie skazana.
Po moich krótkich, aczkolwiek treściwych jak dla mnie przemyśleniach przyszedł czas aby zanurzyć się w lekturze, nic tak nie uspokaja skołatanych nerwów jak ulubiona książka.
-Cześć nowa- usłyszałam za sobą głos obcego, odwróciłam się w jego stronę i ujrzałam chłopaka stojącego nieopodal mojej ławki. Wysoki, wysportowany blondyn przyglądał mi się uważnie niebieskimi oczami, w których tliły się promyki rozpaczy.
-Hej- powiedziałam niepewnie, widząc, że chłopak zamarł ze zdziwienia.
-Jestem Tom. Potrzebujesz pomocy, mało kto zapuszcza się w te rejony?- wygłosił jakby po chwili zadumy.
-Nie dziękuję, daję sobie radę. Jednak ty tu jesteś, czego szukasz w tych rejonach?- zapytałam siląc się na wesoły ton.
Chłopak chyba nie załapał o co mi chodziło, bo w dalszym ciągu gapił się na mnie jakby zobaczył niedawno zmarłą ciocię.
-Poszukuję zagubionych dusz i sprowadzam je na właściwa ścieżkę- wydawało się, że właśnie ocknął się ze swojego transu.
-W takim razie szukaj dalej- uśmiechnęłam się szeroko i wróciłam do lektury.
Po chwili poczułam, że ktoś siada obok mnie.
-A może to właśnie ciebie szukam?- zapytał.
-Wątpię, nie potrzebuję sprowadzenia na dobrą ścieżkę. Celowo się tu znalazłam- wyjaśniałam mu powoli, mając nadzieję, że tym razem zrozumie.
-Jednak wydaję mi się, że potrzebujesz pomocy. Za dziesięć minut kolacja, a ciebie jeszcze nie ma na stołówce- zaśmiał się i pokazał mi swój zegarek.
Całkiem zapomniałam o posiłku! O 18:30 mieliśmy wszyscy stawić się na kolację.
-Jajku, chyba się zaczytałam- odpowiedziałam chłopakowi.
-Zgodzisz się abym cie odprowadził?- zaproponował, a ja przyjęłam jego ofertę. I tak szliśmy w tym samym kierunku.
Przez park podążali w stronę budynku edukacyjnego ostatni zagubieni uczniowie. Kiedy dotarliśmy na stołówkę prawie wszystkie miejsca były zajęte, niektórzy uczniowie już nawet kończyli swój posiłek.
-Miałabyś ochotę towarzyszyć mi podczas kolacji?- zapytał szarmancko podając mi tacę.
Znaleźliśmy się w ogromnym pomieszczeniu, w którym stała masa okrągłych stołów, takich dla grup, jak i pojedynczych uczniów. Pod jedną ze ścian stał bufet, na którym można było znaleźć wszystko o czym się tylko pomyślało.
-Nie masz znajomych, z którymi chciałbyś spędzić ten czas?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie nakładając sobie na talerz sałatkę.
-Mój przyjaciel jeszcze nie przyjechał, a drużyna pływaków nie siedzi razem. Spokojnie od nikogo mnie nie odciągniesz- uśmiechnął się szeroko pokazując idealnie równe ,białe zęby.
-Niech cie będzie- poddałam się.- Prowadź.
Tom zaprowadził nas do stolika w kącie sali, skąd mogliśmy widzieć wszystko co się na niej działo. Zauważyłam, że cały stolik cheerleaderek patrzy się w naszą stronę. Kiedy spostrzegły mój wzrok szybko odwróciły się i zaczęły szeptać między sobą.
-Grunt to dobre pierwsze wrażenie- mruknęłam pod nosem.
-Po prostu kogoś im przypominasz- odezwał się Tom. Nie spodziewałam się, że będzie w stanie usłyszeć mój komentarz.
-Jak to?- zaciekawiłam się.
-Chodziła do tej szkoły dziewczyna w moim wieku, miała na imię Karin. Była ich kapitanką. Jesteś niczym jej siostra bliźniaczka.
-Dlaczego mówisz o niej w czasie przeszłym?
-Podczas ferii wiosennych przeniosła się do innej szkoły bez zapowiedzi, więc dla nich jakby zaginęła- chłopak całkiem stracił swój sztuczny ton i wyraz zdziwienia z twarzy, jednak iskry rozpacz nadal tliły się w jego ochach.
-Kim była dla ciebie?- zapytałam szybko łącząc ze sobą fakty.
-Była moją przyjaciółką- odpowiedział gapiąc się w swój talerz.- Wybacz ale nie chcę o tym rozmawiać.
-Nie ma sprawy- uszanowałam jego decyzję i nie drążyłam tematu. Podczas kolacji nie rozmawialiśmy już ze sobą.
Po powrocie do pokoju zastałam moją współlokatorkę siedzącą na łóżku z laptopem na kolanach.
-O tutaj jesteś- ucieszyła się.- Wszędzie próbowałam cie znaleźć ale jakbyś zapadła się pod ziemię.
-Potrzebowałam chwili ciszy- wyjaśniłam siadając na moim łóżku.- Masz połączenie z Internetem?
-Niestety nie, ale jest tutaj sieć szkolna umożliwiająca kilka fajnych rzeczy. Nie czytałaś regulaminu?
-Nie w całości. Teraz żałuję, że nie wzięłam swojego komputer.
-Nie masz się czym martwić- zapiszczała dziewczyna.- Otwórz szafkę w swoim biurku- poleciła mi.
Zrobiłam jak kazała i znalazłam nowego, granatowego laptopa z logiem szkoły.
-Twoje konto już tam jest, musisz tylko wprowadzić własne ustawienia- wyjaśniła.
Włączyłam komputer i zalogowałam się do sieci.
-Jaki profil?- zapytała mnie moja współlokatorka.
-Sportowy- odpowiedziała skupiona, na ekranie.
-Ja też- zapiszczała.- Coś czuję, że ten rok będzie lepszy niż myślałam- dodała.
-Ja mam taką nadzieję- uśmiechnęłam się do niej. Właśnie miałam konturować nasza rozmowę, ale przerwał mi dźwięk nadchodzącej wiadomości.
Tom34: Cześć!
Przepraszam za dzisiaj. Nie byłem sobą. Mam nadzieję, że mi wybaczysz i pozwolisz się odprowadzić na śniadanie?
Mariel76: Bądź punkt 7.25 pod moim dormitorium.
Odpisałam mu i nie czekając na odpowiedź wyłączyłam komputer.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz