piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 5

Dźwięk budzika skutecznie wyrwał mnie ze snu. Zegarek wskazywał 7:00.
-Błagam cię, wyłącz to- zajęczała Selene zakrywając głowę poduszką.
Wyłączyłam budzik i wstałam z łóżka.  Podeszłam do mojej współlokatorki i jednym ruchem ściągnęłam z niej kołdrę.
-Mariel!- krzyknęła i poderwała się na równe nogi.- Jak mogłaś?- zapytała przytulając do siebie poduszkę.
-Normalnie, czas wstawać- zawołałam do Sel, a sama wzięłam kosmetyczkę i udałam się do łazienki.
Panowało tam zamieszanie, dziewczyny biegały tam i z powrotem, narzekając, że zapomniały kosmetyku, bez którego nie mogły żyć. Podeszłam do jedynej wolnej umywalki z zamiarem umycia zębów, kiedy wpadła na mnie jakaś dziewczyna.
-To ty, prawda?- zapytała napastliwie.
-Co ja?- odburknęłam jej równie nieprzyjemnie.
-To ty nią jesteś?- tym razem ciężko było stwierdzić czy to było pytanie. Nie miałam pojęcia o co jej chodzi, ale jedyna rzecz jaka przychodziła mi do głowy, to, to, że słyszała już o Karin, albo po prostu znała ją.
-Nie jestem Karin, jeżeli o to ci chodzi- powiedziałam i wróciłam do porannej toalety.
-Karin jest nikim-oznajmiła.- Ale jeżeli ty jesteś tym za kogo cie uważamy to jesteś warta dużo więcej niż ta suka- dodała i odeszła.
Stałam bez ruchu przez kilka sekund całkowicie zaszokowana. Nie wiedziałam o co chodziło tej dziewczynie. Za kogo ona mnie uważała? I dlaczego tak, a nie inaczej wypowiada się o Karin?
-Nie przejmuj się nią- podeszła do mnie kolejna dziewczyna- Karin wywaliła jej siostrę z drużyna, za przyglądanie się jej chłopakowi- wyjaśniła.- Jestem Monica.
-Cześć, ja Mariel- odpowiedziałam trochę niepewnie.
-Jesteś tu nowa, co?- zapytała przyjaźnie murzynka.
-Tak, nie za bardzo jeszcze się łapię w tym wszystkim- wydawała się naprawdę miłą osobą.
-Nie przejmuj się. W końcu się przyzwyczaisz. Do zobaczenia na lekcjach- uśmiechnęła się szeroko i odeszła.
Po powrocie do pokoju zastałam Selene znów śpiącą. Zaśmiałam się pod nosem i krzyknęłam
-Wstawaj! Bo ominie cię eskorta na śniadanie Toma i jego przyjaciela.
Sel w momencie się poderwała
-Zapomniałam!- zapiszczała i wybiegła do łazienki.
Zeszłej nocy dużo rozmawiałyśmy, ja opowiedziałam jej o Tomie, o tym skąd się tu wzięłam, ona odwdzięczyła mi się tym samym. Okazuje się, że jej ojciec jest wysoko postawionym bankierem i postanowił wysłać ją do szkoły, gdzie znajdzie sobie podobnych. Jednak Sel była bardzo miła i nie obnosiła się ze swoim bogactwem. Jej przeniesienie się tu bardzo nie przeszkadzało dlatego, że nie miała przyjaciół w starej szkole, a tutaj przynajmniej mogła się realizować jako cheerlederka bez uprzedzeń do stanowiska jej taty.
Nie otrzymaliśmy jeszcze planów lekcji, więc wrzuciłam do torebki pierwszy lepszy zeszyt i piórnik. Gotowa usiadłam na łóżku i spojrzałam na zegarek.
-Masz pięć minut!- krzyknęłam do współlokatorki krzątającej się po garderobie.
-Możemy iść- oświadczyła wychodząc po chwili.- Mam nadzieję, że przyjaciel twojego kolegi będzie wart tego pośpiechu.
-A jeżeli taki się nie okaże?- zapytałam
-To powiem mu, że zmarnowałam na niego dziesięć minut dodatkowego snu- powiedziała z szerokim uśmiechem, otworzyła usta jakby chciała coś dodać, ale stanęła w miejscu i gapiła się w kierunku drzwi wyjściowych.
-Nie powiedziałaś mi, że Tom to syn dyrektora- zapiszczała nagle rąbiąc się cała czerwona.
-O czym ty mówisz?- zapytałam odszukując wzrokiem wspomnianą przez nią postać. Tom stał w holu z brunetem o włosach sięgających ramion, jeszcze bardziej napakowanym niż on sam.
-Ten blondyn wchodził do sekretariatu kiedy ja z niego wyszłam, a podczas mojego spotkania z Annie dyrektor przyszedł i oświadczył, że czeka na swojego syna w gabinecie. Nie myślisz chyba, że to zbieg okoliczności?- wyjaśniła.
-Pożyjemy zobaczymy- powiedziałam tylko, bo obiekt naszej wymiany zdań wraz z kolegą właśnie ruszyli w naszą stronę.
-Dzień Dobry, drogie panie- powiedział brunet i szeroko się uśmiechnął.
-Cześć- dodał Tom.- To jest Dante, Dante to Mariel i jak się domyślam jej współlokatorka Selene- przedstawił nas.
-Miło poznać- Dante ucałował najpierw moją dłoń, a później Sel, która zrobiła się jeszcze bardziej czerwona o ile to możliwie.
-Nam również miło cię poznać- powiedziałam za nas obydwie, a moja towarzyszka potwierdziła delikatnym uśmiechem.
-No to co ruszamy?- zapytał Tom i otwarł przed nami drzwi wejściowe.
-Zdecydowanie był tego wart- szepnęła mi do ucha Sel.
Śniadanie minęło nam na miłej rozmowie na przyziemne tematy. Po posiłku wszyscy uczniowie mieli udać się do auli, która mieściła się na pierwszym piętrze tego budynku. Kiedy tam dotarliśmy zajęliśmy jedne z ostatnich miejsc. Dopiero teraz było widać, jak dużo uczniów uczęszcza do tej szkoły, a nie znaleźli się tu uczniowie szkoły podstawowej. Aula składała się ze sceny z mównicą i rzędów krzeseł ustawionych przed nią. Właśnie na scenę wchodził wysoki mężczyzna koło pięćdziesiątki, nawet z dalszego rzędu rzucały się jego niebieskie oczy, które były tak podobne do oczu mojego kompana.
Cała sala zamilkła, kiedy dyrektor stanął na podwyższeniu.
-Witam wszystkich uczniów- jego donośny głos niósł się po całej sali- Dla tych, którzy jeszcze mnie nie znają nazywam się William Cast i jestem obecnym dyrektorem Elitarnej Akademii- powiedział z dumą przepełniającą jego ton.
Poczułam jak Tom siedzący obok mnie zaciska dłonie w pięści.
-Chciałbym serdecznie powitać wszystkich uczniów w nowym roku szkolnym- kontynuował dyrektor.-  Wraz z gronem pedagogicznym wprowadziliśmy kilka znaczących zmian. Od tego roku lekcję będą rozpoczynać się o godzinie 9:00, a kończyć o 16:00. Uczniom nie wolno opuszczać swoich dormitoria po godzinie 21-tu można było usłyszeć szmer głosów nie zadowolonych z tej decyzji.- Niesubordynacja będzie ostro karana. To wszystko, możecie się rozejść. Plany lekcji czekają na was u waszych wychowawców- po dokończeniu swojej przemowy zeszedł ze sceny i ruszył w stronę wyjścia.
-Jaki milutki- burknęłam pod nosem.
-Zawsze taki jest- wyjaśnił Tom, który ponownie usłyszał to, czego nie powinien.
-Aż tak często się z nim widujesz?- zapytałam, choć byłam już prawie pewna, że teoria Sel jest prawdziwa.
-To mój ojciec- powiedział niechętnie.- Wiecie kto jest waszym wychowawcą?- szybko zmienił temat.
Lekcje minęły nam na poznawaniu nowych nauczycieli, zasad panujących na ich lekcjach i na końcu nowy kolegów i koleżanek z klasy. Lekcje nie wiele różniły się od tych, w normalnych szkołach.  Naszym wychowawcą okazał się bardzo miły historyk, który nie tylko był nauczycielem tego przedmiotu ale również jego pasjonatom.
Nauczyciele mimo pierwszego dnia nie omieszkali zadać nam pracy domowej. Aby szybko się z tym uporać za raz po lekcjach ruszyłyśmy z Selene do szkolnej biblioteki. Było to olbrzymie pomieszczenie, w którym stały regały sięgające sufitu, po brzegi wypełnione książkami. Na środku w dwóch rzędach stały drewniane ławy już częściowo zajęte przez uczniów.
-Teraz już rozumiem dlaczego nie ma tu Internetu- zajęczała Sel.- Przecież to zajmie nam wieki.
-Nie narzekaj, książki od teraz to twoi najlepsi przyjaciele- poklepałam ją po ramieniu i udałam się w stronę katalogu aby odnaleźć właściwe regały.
Praca zajęła nam trochę ponad godzinę, więc miałyśmy jeszcze chwilę czasu do kolacji.
-Idziemy pobiegać?- zaproponowała Selene, kiedy weszłyśmy do naszego pokoju.
-Dobry pomysł- zgodziłam się z nią i po pięciu minutach byłyśmy gotowe.
Biegłyśmy przez park podziwiając zmieniającą się naturę i wsłuchując się w ciszę
-Cześć dziewczyny!- usłyszałam nagle znajomy głos. Zatrzymałyśmy się i odwróciłyśmy w stronę Toma, który okazało się nie był sam.
-Właśnie was szukaliśmy- powiedział.
-Mamy dla was propozycję- dopowiedział Dante.
-Zamieniamy się w słuch- oświadczyła Sel, która przestała się czerwienić na ich widok i odzyskała zdolność mowy.
-Jeden n naszych znajomych organizuje u siebie w domku imprezę i pomyśleliśmy, że może chciałybyście do nas dołączyć?
-Super. Jasne, że przyjdziemy, prawda Mar?- ucieszyła się Selene, ja nie byłam przekonana do tego pomysłu.
-Po pierwsze o jakich wy domkach mówicie? Po drugie co z ciszą nocną?
-Niektórzy uczniowie nie mieszkają w dormitoriach, a na małym osiedlu, do którego można dojść przez park-wyjaśnił mi Tom.- Ze względu na to jaki wpływ na szkołę mają nasi rodzice, obowiązują nas inne zasady.
-Czyli wy również tam mieszkacie?- dopytała uradowana dziewczyna.
-Tak- z szerokim uśmiechem potwierdził Dante.- To co zaszczycicie nas swoja obecnością?
Selene popatrzyła na mnie wyczekująco, wiedziałam, że sama nie pójdzie, a jeśli się nie zgodzę to udusi mnie gołymi rękoma.
-Skoro to będzie dla was taki zaszczyt nie możemy powiedzieć, nie- mimo wszystko nie byłam typem imprezowiczki i nadal nie podobał mi się ten pomysł.
-Przyjdziemy po was o 19, dobrze?
-Oczywiście! To my lecimy się przygotować- zapiszczała ponownie Sel i pobiegła w stronę akademika.
-Do zobaczenia- rzuciłam w stronę naszych nowych znajomych i ruszyłam za współlokatorką.
Kiedy tylko przekroczyłyśmy próg naszego pokoju Selene wpadła do garderoby.
-Nie mam się w co ubrać- oznajmiła z rozpaczą w głosie,stając przed wieszakiem pełnym sukienek.
-Naprawdę Sel?
-Tak, to bardzo poważna sprawa- popatrzyła na mnie jakbym dogłębnie ją uraziła.- A ty co zamierzasz włożyć?
-To- pokazałam jej prostą czarną sukienkę i ruszyłam w stronę łazienki.
Kiedy po kilku minutach wróciłam już ubrana, moja koleżanka nadal stała przed wieszakami.
-Nadal tu jesteś?- zapytałam wchodząc do pomieszczenia po buty.
-Tak, ale już prawie wybrałam. Która?- pokazała mi dwie prawie identyczne sukienki w odcieniu butelkowej zieleni różniące się od siebie tylko długością rękawka.
-Tą w twojej lewej ręce- wybrałam.
-To ja lecę do łazienki- powiedziała i zniknęła na drzwiami.
Nie wiedząc co ze sobą zrobić usiadłam przy biurku i włączyłam komputer, przeglądnęłam zawarte na stronie nowe informacje dotyczące lekcji i odpisałam na wiadomości koleżanek z klasy.
Selene wróciła do pokoju i zasiadła przy swoim biurku, po czym wyciągnęła lusterko i dużą kosmetyczkę.
-To nasza pierwsza licealna impreza- nadal nie mogła się nacieszyć.- I to w elitarnym gronie, ze starszymi rocznikami.
-W tej szkole wszyscy mają się za członków elitarnego grona, sama jej nazwa na to wskazuje.
-Ech Mar, na niczym się nie znasz. To będzie wyjątkowa noc, czuję to!
-To tylko impreza z ludźmi, których nigdy nie widziałyśmy, a ich rodziców znam pewnie z wiadomości.
-Mojego tatę też znasz z wiadomości, a mnie polubiłaś. Daj im szansę- pouczyła mnie rudowłosa.
-Spróbuję- obiecałam.
Punkt 19 usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Sel znów utknęła w garderobie wybierając odpowiednie dodatki, więc to ja podeszłam do drzwi.
-Cześć- powiedziałam widząc Toma i Dantego.
-Gotowe?- zapytał ten pierwszy.
Już miałam odpowiedzieć, że Selene potrzebuje jeszcze chwili, kiedy dziewczyna wyłoniła się zza mnie i oznajmiła, że możemy iść.
-W takim razie panie przodem- przepuścił nas Dante, któremu jak zwykle towarzyszył szeroki uśmiech.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz