środa, 28 stycznia 2015

Rozdział 10

-Pobudka!- usłyszałam piskliwy głos mojej współlokatorki.- Pora wstawać!
Otworzyłam oczy i zobaczyłam jej wielkie zielone oczy tuż przed moimi.
Krzyknęłam i nakryłam się kołdrą. Nie mogłam tak jednak trwać długo. Kołdra została ze mnie ściągnięta.
-No już wstawaj!
-Gdzie Ci się tak spieszy? Impreza jest dopiero o 18. Mamy cały dzień!- zaprotestowałam.
-Jest już 10!- nieco się zdenerwowała.- Musimy jeszcze iść na siłownię, więc zostaje nam mało czasu.
Musiałam w końcu jej posłuchać i wstać z łóżka. Selene była bardzo zmotywowaną osobą. Jeżeli postanowiła sobie chodzić co sobotę na siłownię, to będzie to robić. Ja zostałam zmuszona do towarzyszenia jej. Podobno dla mojego dobra.
Niecałe dziesięć minut później schodziłyśmy po schodach gotowe do wyjścia.
-A wy gdzie?- zawołał za nami Dante.
-Na siłownię!- odpowiedziała mu Sel ciągnąc mnie za sobą.
-Ale ja zrobiłem śniadanie- stanął w drzwiach kuchni z patelnią w ręce.
-Jak miło- ucieszyła się.- Zjemy jak wrócimy- i już nas nie było.
Po ćwiczeniach od razy popędziłyśmy do domu. Ledwie zdążyłam usiąść, a ona już mnie dopadła.
-Zjesz na górze. Musimy zacząć się szykować- próbowała zrzucić mnie z krzesła.
-Jest dopiero 12!- zbuntowałam się.- Mamy jeszcze pięć godzin.
-Nie będę przez twoją nietolerancję tracić czasu- obrażona wyszła z kuchni.
W drzwiach minęła Toma, któremu nawet nie odpowiedziała na powitanie.
-Ktoś mi powie co ją ugryzło?- zapytał.
-Twoja dziewczyna nie chce bawić się w kopciuszka- odpowiedział za mnie Dante i nałożył nam naleśniki.
-Niegrzeczna dziewczyna-usłyszałam głos blondyna przy uchy i poczułam jego usta na moim policzku.
-Jak tylko zjem pójdę ją jakoś udobruchać.
Po ponad czterech godzinach męczarni z lokówką, lakierem do włosów i kosmetykami Sel byłam według niej gotowa. Podała mi sukienkę wiszącą na wieszaku. Ona sama była już ubrana. Miała na sobie ciemnozielony kombinezon, który idealnie komponował się z jej włosami i oczami. Była jeszcze na bosaka ale prze drzwiach stały dwie pary identycznych czarnych szpilek.
-Ubieraj się- rozkazała.
Stanęłam przed lustrem i nie poznałam samej siebie. Moje długie czarne włosy była zakręcone w idealne loki, makijaż podkreślał zieleń moich oczu. Czarna sukienka opinała się na mnie niczym druga skóra. Z tyłu dekolt był głęboki i kończył się dopiero w pasie.
-Jest cudowna. Dziękuję- powiedziałam w stronę przyjaciółki.
-Nie ma za co- odpowiedziała i uśmiechnęła się szeroko.
Impreza minęłam nam wszystkim na dobrej zabawie. Musieliśmy jednak wrócić do rzeczywistości i przygotować się na następny tydzień ciężkiej nauki.
Kiedy szłam w poniedziałek rano na pierwszą z moich sześciu godzin lekcji zasłuchałam się muzyce płynącej z moich słuchawek i z impetem wpadłam na kogoś.
-Przepraszam- powiedziałam za nim jeszcze zdążyłam zobaczyć na kogo wpadłam. Kiedy podniosłam głowę nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Stałam na wprost dziewczyny z fotografii z domku Toma.
-W nosie mam twoje przeprosiny! Uważaj jak chodzisz mała!- wykrzyknęła Karin odchodząc.
Dziewczyna nie robiła wrażenia miłej i uroczej jak na zdjęciach.
Jak tylko dotarłam do klasy opowiedziałam wszystko Selene.
-Myślisz, że Tom wie?- zapytała.
-Nie wiem. Porozmawiam z nim w przerwie obiadowej- odpowiedziałam cichym szeptem, jednak nauczycielka zgromiła nas wzrokiem.
-Moje miłe panie, co jest tak pilnego, że nie możecie poczekać do dzwonka?- rozległ się jej donośny głos.
-Nic, proszę pani. Przepraszamy.
-Niczego was nie nauczę jeżeli nie otrzymacie solidnej kary za nie uważanie na mojej lekcji. Zgłoście się do mnie po lekcji, a podam wam tematy dodatkowego eseju- zakomenderowała i wróciła do prowadzenia lekcji.
W ten cudowny sposób Karin dołożyłam nam dodatkowej pracy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz