Szedłem właśnie do szkolnej stołówki, kiedy usłyszałem jej
głos wołający mnie.
-Tom, poczekaj!- krzyknęła, a ja obróciłem się w jej kierunku. Prawie się nie zmieniła, piękna jak zawsze. Jednak coś mi nie pasowało i kiedy podszedłem bliżej zobaczyłem co, jej oczy. Były czarne.
-Cześć Karin-wykrztusiłem.
-Jak ja za tobą tęskniłam!- po tych słowach rzuciła mi się na szyję. Od razu odepchnąłem ją od siebie.
-O co ci chodzi?- jej głos był całkiem inny, patrzyła teraz na mnie spod swoich długich rzęs.
-Tom, stęskniłam się. Nie wolno mi?
-Karin! To ty zniknęłaś! To Ciebie nie widziano od ośmiu miesięcy! Nie dałaś znaku życia!- wykrzyknąłem i wywołałem tym zainteresowanie ludzi krążących po dziedzińcu.
-Musimy porozmawiać- warknęła i pociągnęła mnie za róg budynku.- To co się wtedy wydarzyło zostaje między nami jasne?- przyparła mnie do ściany.
-Skąd ty masz tyle siły?- ledwie mogłem zaczerpnąć powietrza.
-Dobrze wiesz skąd. Ani słowa, widzisz do czego jestem zdolna- uśmiechnęła się złośliwie i odeszła.
To wszystko było takie dziwne. Mogę się tylko spodziewać co zrobi Mariel jak ją spotka. Właśnie Mariel! Uświadomiłem sobie, że może być w nielada kłopotach i pobiegłem na poszukiwanie jej.
Znalazłem ja na stołówce całą i zdrową przynajmniej z pozoru tak wyglądała. Kiedy podszedłem bliżej zauważyłem, że jej oczy są wielkie jak spodki i mocno ściska za rękę Selene.
-Co się stało?- zapytałam siadając obok niej i obejmując ją ramieniem. Od razy puściła przyjaciółkę i kurczowo złapała się mojej koszuli.
-Ona była martwa Tom. Leżała tak spokojnie- jej słowa gubiły się m materiale mojego ubrania.
-Kochanie co się stało?- ponownie zapytałem i popatrzyłam na zatroskane oczy Sel i Dantego.
-Znalazła dziewczynę, która wczoraj wieczorem skoczyła z okna- bez ogródek poinformował mnie Dante.
-O matko- tylko tyle byłem w stanie powiedzieć.
-Wie o tym tylko twój ojciec. Uczniowie nie zdążyli się zorientować. Rozpęta się tu prawdziwe piekło jeżeli wszyscy się dowiedzą- Dante twardo popatrzył mi w oczy. To był sygnał, ta dziewczyna była objęta azylem. Musiała nie być człowiekiem. Tylko kim?
-Chcesz wrócić do pokoju?- zapytałem Mariel obracając delikatnie jej głowę w stronę mojej. Ujrzałem wielkie oczy błyszczące od łez.
-Możesz mnie zabrać do siebie?
-Oczywiście- odpowiedziałem i pomału pomogłem jej wstać.- Będzie dobrze.
Zaprowadziłem dziewczynę do mojego pokoju i położyłem na łóżku, przykryłem kocem i już miałem wyjść kiedy usłyszałem pytanie zadane słabym głosem.
-Zostaniesz ze mną?
-Jakbym mógł się nie zgodzić- uśmiechnąłem się i położyłem obok niej. Ona oparła głowę na mojej klatce piersiowej. W końcu czułem, że pustka w moim sercu się wypełnia.
-Wiem, że to ni odpowiedzi moment, ale może chcesz na jakiś czas zostać u mnie?- spróbowałem.
-Jeżeli tylko mogę- odpowiedziała i całkowicie mnie zaszokowała. Nie spodziewałem się tego.
-Jutro przyniosę tu twoje rzeczy- ucałowałem delikatnie jej włosy.
Po niedługiej rozmowie Mariel usnęła. Delikatnie wyślizgnąłem się z jej objęć i zszedłem do salony. Jak się spodziewałem czekał tam już na mnie Dante.
-Jak się ma?- zapytał najpierw.
-Przed chwilą zasnęła. Jest w rozsypce. Znała tą dziewczynę?- zapytałem jak głupi. Nawet nie wiedziałem kto umarł.
-Tak. Chodziły razem na zajęcia. Sel też nie jest w najlepszej kondycji- odpowiedział tak dobrze znanym mi oficjalnym tonem.
-Kim była dla nas?- niechętnie zapytałem, choć i tak muszę wiedzieć.
-Czarownicą. Młodziutką dopiero poznającą swoją moc.
-To co ona tu robiła?!- podniosłem głos. Jakim cudem tak nieświadoma osoba znalazła się w szkole pełnej zagadek i tajemnic nie przeznaczonych dla młodych.
-Była sierotą, nie mieli co z nią zrobić. Opiekowała się nią Meg. Dziewczynka miała 13 lat- ton głosu Dante nadal był ten sam. Niewzruszony głos doświadczonego Strażnika.
-Jakim cudem chodziła na zajęcia z pierwszoroczniakiami?- nie mogłem zrozumieć jak mój ojciec do tego dopuścił.
-Gaja, bo tak miała na imię, sama tego chciała. Powiedziała, że nie będzie bezczynie siedzieć w pokoju. Może była dzieckiem ale miała trochę oleju w głowie. Tom ona była zmiennokształtną. Wiesz co to znaczy?
-Rodzina królewska. Ona była rodziną dla Mariel- biedna dziewczyna znalazła dziś członka swojej rodziny martwego, nie będąc nawet tego świadomą.
-To była jej siostra.
Czas stanął. Jedyna osoba dzięki, której nie zamknęli Mariel w twierdzy, niby dla jej bezpieczeństwa, była jej młodsza siostra, jak to mówili, która może w razie czego objąć tron.
-Tom, poczekaj!- krzyknęła, a ja obróciłem się w jej kierunku. Prawie się nie zmieniła, piękna jak zawsze. Jednak coś mi nie pasowało i kiedy podszedłem bliżej zobaczyłem co, jej oczy. Były czarne.
-Cześć Karin-wykrztusiłem.
-Jak ja za tobą tęskniłam!- po tych słowach rzuciła mi się na szyję. Od razu odepchnąłem ją od siebie.
-O co ci chodzi?- jej głos był całkiem inny, patrzyła teraz na mnie spod swoich długich rzęs.
-Tom, stęskniłam się. Nie wolno mi?
-Karin! To ty zniknęłaś! To Ciebie nie widziano od ośmiu miesięcy! Nie dałaś znaku życia!- wykrzyknąłem i wywołałem tym zainteresowanie ludzi krążących po dziedzińcu.
-Musimy porozmawiać- warknęła i pociągnęła mnie za róg budynku.- To co się wtedy wydarzyło zostaje między nami jasne?- przyparła mnie do ściany.
-Skąd ty masz tyle siły?- ledwie mogłem zaczerpnąć powietrza.
-Dobrze wiesz skąd. Ani słowa, widzisz do czego jestem zdolna- uśmiechnęła się złośliwie i odeszła.
To wszystko było takie dziwne. Mogę się tylko spodziewać co zrobi Mariel jak ją spotka. Właśnie Mariel! Uświadomiłem sobie, że może być w nielada kłopotach i pobiegłem na poszukiwanie jej.
Znalazłem ja na stołówce całą i zdrową przynajmniej z pozoru tak wyglądała. Kiedy podszedłem bliżej zauważyłem, że jej oczy są wielkie jak spodki i mocno ściska za rękę Selene.
-Co się stało?- zapytałam siadając obok niej i obejmując ją ramieniem. Od razy puściła przyjaciółkę i kurczowo złapała się mojej koszuli.
-Ona była martwa Tom. Leżała tak spokojnie- jej słowa gubiły się m materiale mojego ubrania.
-Kochanie co się stało?- ponownie zapytałem i popatrzyłam na zatroskane oczy Sel i Dantego.
-Znalazła dziewczynę, która wczoraj wieczorem skoczyła z okna- bez ogródek poinformował mnie Dante.
-O matko- tylko tyle byłem w stanie powiedzieć.
-Wie o tym tylko twój ojciec. Uczniowie nie zdążyli się zorientować. Rozpęta się tu prawdziwe piekło jeżeli wszyscy się dowiedzą- Dante twardo popatrzył mi w oczy. To był sygnał, ta dziewczyna była objęta azylem. Musiała nie być człowiekiem. Tylko kim?
-Chcesz wrócić do pokoju?- zapytałem Mariel obracając delikatnie jej głowę w stronę mojej. Ujrzałem wielkie oczy błyszczące od łez.
-Możesz mnie zabrać do siebie?
-Oczywiście- odpowiedziałem i pomału pomogłem jej wstać.- Będzie dobrze.
Zaprowadziłem dziewczynę do mojego pokoju i położyłem na łóżku, przykryłem kocem i już miałem wyjść kiedy usłyszałem pytanie zadane słabym głosem.
-Zostaniesz ze mną?
-Jakbym mógł się nie zgodzić- uśmiechnąłem się i położyłem obok niej. Ona oparła głowę na mojej klatce piersiowej. W końcu czułem, że pustka w moim sercu się wypełnia.
-Wiem, że to ni odpowiedzi moment, ale może chcesz na jakiś czas zostać u mnie?- spróbowałem.
-Jeżeli tylko mogę- odpowiedziała i całkowicie mnie zaszokowała. Nie spodziewałem się tego.
-Jutro przyniosę tu twoje rzeczy- ucałowałem delikatnie jej włosy.
Po niedługiej rozmowie Mariel usnęła. Delikatnie wyślizgnąłem się z jej objęć i zszedłem do salony. Jak się spodziewałem czekał tam już na mnie Dante.
-Jak się ma?- zapytał najpierw.
-Przed chwilą zasnęła. Jest w rozsypce. Znała tą dziewczynę?- zapytałem jak głupi. Nawet nie wiedziałem kto umarł.
-Tak. Chodziły razem na zajęcia. Sel też nie jest w najlepszej kondycji- odpowiedział tak dobrze znanym mi oficjalnym tonem.
-Kim była dla nas?- niechętnie zapytałem, choć i tak muszę wiedzieć.
-Czarownicą. Młodziutką dopiero poznającą swoją moc.
-To co ona tu robiła?!- podniosłem głos. Jakim cudem tak nieświadoma osoba znalazła się w szkole pełnej zagadek i tajemnic nie przeznaczonych dla młodych.
-Była sierotą, nie mieli co z nią zrobić. Opiekowała się nią Meg. Dziewczynka miała 13 lat- ton głosu Dante nadal był ten sam. Niewzruszony głos doświadczonego Strażnika.
-Jakim cudem chodziła na zajęcia z pierwszoroczniakiami?- nie mogłem zrozumieć jak mój ojciec do tego dopuścił.
-Gaja, bo tak miała na imię, sama tego chciała. Powiedziała, że nie będzie bezczynie siedzieć w pokoju. Może była dzieckiem ale miała trochę oleju w głowie. Tom ona była zmiennokształtną. Wiesz co to znaczy?
-Rodzina królewska. Ona była rodziną dla Mariel- biedna dziewczyna znalazła dziś członka swojej rodziny martwego, nie będąc nawet tego świadomą.
-To była jej siostra.
Czas stanął. Jedyna osoba dzięki, której nie zamknęli Mariel w twierdzy, niby dla jej bezpieczeństwa, była jej młodsza siostra, jak to mówili, która może w razie czego objąć tron.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz