wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział 7

Minął już miesiąc szkoły. Zbliżyłem się do Mariel i jej przyjaciółki. Jest naprawdę fajną dziewczyną. Nie spodziewałem się, że mogę ją szczerze polubić.
 Za dwa dni Halloween , dziewczyny postanowiły zorganizować u nas imprezę. Siedzieliśmy właśnie w naszym salonie przeglądając ozdoby w sklepie internetowym.
-To niesprawiedliwe, że macie połączenie ze światem i mówicie nam dopiero tera!- cały czas żaliła się Selene.
-Niestety młoda. Ściśle tajna informacja- zaśmiał się Dante, drażniąc ją. Tą dwójkę coś ciągnęło do siebie.
-Tom jesteś pewny, że ozdoby dotrą tu do soboty?- zapytała mnie Mariel, która siedziała z laptopem na kolanach. Miała na sobie dres, czarne włosy spięła w kucyk, a na nosie widniały okulary. Dookoła niej były porozkładane kartki z planami.
-Tak jestem pewien. Zamówienie gotowe?
-Jasne- odpowiedziała i z szerokim uśmiechem podała mi laptopa- Możesz kupować.
-Mała z niej spryciula- odezwał się mój kumpel- Od początku daje ci znać, że to ty będziesz płacił.
Wszyscy roześmialiśmy się. Teraz tak wyglądały nasze wieczory. Siedzieliśmy grając na konsoli, rozmawiając albo ucząc się. Dziewczyny wracały do siebie tuż przed ciszą nocną. Proponowaliśmy im zamieszkać z nami, jednak za każdym razem odmawiały.  Wolały mieszkać same w akademiku. Mój ojciec jednak wyraził się jasno, że oczekuje aby zamieszkały z nami. Nie chciałem ich do niczego zmuszać. Bałem się jednak sprzeciwić ojcu.
-Muszę na chwilę wyjść- powiedziałem.- Poradzicie sobie beze mnie?
-Gdzie idziesz?- dopytała się Mariel.
-Muszę spotkać się z ojcem.
W drodze do głównych budynków szkoły zastanawiałem się czego może ode mnie chcieć. Zaledwie tydzień temu składałem mu raport. Nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Mam nadzieję, że nic nie grozi mojej podopiecznej.
Znalazłem się przed drzwiami gabinetu, jak zawsze zapukałem dwa razy.
-Proszę- odpowiedział  mi stale niezmienny głos.
-Witam ojcze. Chciałeś mnie widzieć. O co chodzi?- usiadłem na fotelu.
-Mamy wieści o Karin- powiadomił mnie ojciec, a moje serce stanęło. Jak to możliwe, że wiedzom? Czy dowiedzieli się wszystkiego, czy mogę stracić wszystko?- Jej rodzice przywieźli ją dzisiaj do szkoły. Wyjaśnili nam, że przechodziła ciężki okres w życiu i udała się na specjalne leczenie. Teraz wszystko z nią w porządku i może kontynuować naukę. Poprosili również abyś został jej Strażnikiem. Masz jednak nową podopieczną, więc decyzja należy do ciebie. Zostajesz przy panience Mariel czy wznawiasz służbę u boku Karin?- wyraz twarzy mojego ojca wskazuje na to, że on wie co powinienem zrobić.
-Jakie jest twoje zdanie w tej sytuacji?- zapytałam. Wiedziałam, że będę musiał podjąć decyzję zgodną z tym czego on chce.
-Bycie Strażnikiem Mariel to zaszczyt. Jej rodzica jest postawiona duży wyżej w naszym społeczeństwie- powiedział tylko.
-Skoro tak wygląda sytuacja, to zostanę przy mojej obecnej podopiecznej- chciałem wstać i wyjść jednak ojciec mnie zatrzymał.
-Przekonałeś ją i jej przyjaciółkę na przeprowadzkę?
-Nie. Chcą nadal mieszkać w dormitorium.
Dyrektor nie wydawał się zadowolony tą informacją, patrzył na mnie już nie jako rodzic, a jako szef.
-Pamiętasz jak mówiłem Ci, że masz być w pełni profesjonalny i nie mieszać w to uczuć?- przytaknąłem.- Ona ma być bezpieczna, a nie możesz jej tego zapewnić  spędzając z nią tak mało czasu. Masz ją do tego przekonać. Nie obchodzi  mnie jak to zrobisz. Rozkochaj ją w sobie, poproś po przyjacielsku, wymyśl coś. Masz na to miesiąc- zakończył swoją przemowę i pokazał na drzwi, co było znakiem do wyjścia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz