Tan piątkowy wieczór mieliśmy spędzić wszyscy w czwórkę przygotowując
domek na jutrzejszą imprezę, jednak Tom nie dał jeszcze znać o nadejściu
dekoracji. Od jego środowej rozmowy z tatą dziwnie się zachowywał. Unikał nas i
dużo czasu przesiadywał samemu w bibliotece. Myślę, że to przez powrót Karin do
szkoły. Już w pierwszy dzień urządziła scenę na dziedzińcu. Oskarżała Toma o
to, że ją porzucił, nie zainteresował się
co się z nią dzieje. On zamiast walczyć zwiesił głowę i zaszył się gdzieś. Nie
chciał rozmawiać z nikim nawet z Dante.
Selene ostatnio każdą wolną chwilę spędzała z długowłosym brunetem. Bardzo się do siebie zbliżyli. Nie zdziwię się kiedy nie długo zakomunikują nam, że są parą.
Siedziałam sama w pokoju czytając książkę, kiedy nadeszła wiadomość od Toma, że mogę przyjść, bo paczki już są. Zadowolona porwałam moją torebkę i ruszyłam do domku chłopców.
Zadzwoniłam dzwonkiem, a drzwi otworzył mi Tom.
-Nie wydaje mi się, żeby ten strój był odpowiedni do naszego dzisiejszego zadania- zaśmiał się. Całkowicie zapomniałam, że nadal mam na sobie szkolny mundurek.
-Mam u was schowany zapasowy dres- pokazałam mu język i weszłam do środka. Na środku salony stały cztery kartonowe pudełka.- Sprawdzałeś czy wszystko jest?
-Tak proszę pani, wszystko się zgadza- po raz pierwszy od tych kilku dni szczerze się uśmiechał.
-Dałeś znać Selene i Dantemu?
-Tak. Mają jednak ciekawsze rzeczy do roboty. Zostawili to na naszej głowie.
-Cali oni. Idę się przebrać, a ty wyciągnij to wszystko- rzuciłam torebkę na kanapę i popędziłam do wolnego pokoju.
Po chwili zeszłam na do salonu już w dresie i spiętych włosach.
-Możemy działaś!- zawołałam wbiegając do salonu.
Tom siedział na podłodze otoczony sztucznymi dyniami i pajęczynami. Z kartonu leżącego naprzeciwko niego wyciągał właśnie wielkiego czarnego pająka.
-Fuj. Nawet te sztuczne są okropne- chłopak zaczął się ze mnie śmiać i rzucił mi atrapę.
-Sama go wybrałaś.
Przystrajanie szło nam szybko, mieliśmy przy tym dużo śmiechu. Kiedy salon, przedpokój i ogród były już całe w dyniach, pajęczynach i czarownicach mogliśmy zastanowić się co dalej.
-A co z jedzeniem?- zapytał Tom.
-Myślałyśmy z Selene, że sami coś przygotujemy, ale nie mamy składników- powiedziałam trochę zawiedziona.
-Jeżeli wiesz co trzeba kupić, mogę poprosić tatę o przepustkę to pojedziemy do sklepu- odpowiedział mi Tom.
-Naprawdę? Pozwoli nam?- byłam zaszokowana.- Tak po za tym, to na tym odludziu jest jakiś sklep?
-Jasne. Niedaleko od szkoły jest duży hipermarket spożywczy- oznajmił mi.
-To super!- wykrzyknęłam.- Pójdź do taty poproś go o to, a ja lecę do siebie po listę zakupów. Widzimy się za dwadzieścia minut na parkingu. Może być?- zakomenderowałam podchodząc do drzwi.
-Oczywiście. Będę czekał.
Podekscytowana ruszyłam w stronę dormitorium. Wbiegłam na górę po schodach. Może w końcu uda mi się znaleźć zasięg. Z rodzicami mogłam rozmawiać przez telefony stacjonarne zgromadzone w specjalnym pomieszczeniu, ale z Jasmin nie chciałam rozmawiać przy wszystkich tych ludziach, dawałam jej tylko znać, że wszystko w porządku. Miałam nadzieję, że w końcu uda nam się porozmawiać, a do tego wyrwę się po za mury tej szkoły. Jestem tu tylko miesiąc, a czuję się jak we więzieniu. Po przyjściu do pokoju przebrałam się szybko w dżinsy i bluzę naszej drużyny biegowej. Z biurka porwałam listę zakupów i wrzuciłam do torebki, z szafki biurka wyciągnęłam dawno nie używaną komórkę, która również wylądowała w mojej torbie. Włożyłam trampki i byłam gotowa do wyjścia. Postanowiłam, że przejdę się już pomału w stronę parkingu choć do umówionej pory miałam jeszcze dużo czasu. Wychodząc na dziedziniec zobaczyłam Karin otoczoną wianuszkiem swoich fanów. Od kiedy wróciła do szkoły o niczym innym się nie mówi. Przechodząc obok nich miałam okazję porządnie się jej przyjrzeć. Naprawdę była do mnie podobna.
Z zamyślenia wyrwał mnie Tom wołając mnie.
-Gotowa?- zapytał kiedy do niego podeszłam.
-Oczywiście-uśmiechnęłam się do niego. Na jego twarzy nadal gościł ten śliczny szeroki uśmiech.- Czym jedziemy?
-Tym cudeńkiem- z dumą wskazał na dużego czarnego suwa.
-To twój samochód?- zapytałam zaskoczona.
-Tak. Dostałem go za raz po zdaniu prawa jazdy- mówił o tym samochodzie z zaskakującą czułością.
-Niezły prezent. Chyba nie często masz okazje go używać?- zapytałam wsiadając na miejsce pasażera.
-Wciągu roku szkolnego nie. Jednak używam go podczas wakacji i przerw. No to jedziemy- uśmiech nie schłodził mu z twarzy.
Nasza podróż nie trwała długo, przez cały czas rozmawialiśmy i żartowaliśmy. Zakupy zrobiliśmy szybko. Zapytałam się Toma czy mogę porozmawiać z Jasmin, oczywiście się zgodził. Nasza pogawędka nie trwała długo, streściłam jej co wydarzyło się od września, podzieliłam się z nią podejrzeniami co do tej szkoły. Najbardziej zdziwiła ją jednak historia Karin.
Po powrocie do szkoły zanieśliśmy zakupy do domku chłopaków i zabraliśmy się do pracy.
-Naprawdę muszę ci pomagać- cały czas marudził Tom.
-Tak. Nie mam Selene, więc teraz to twoje zadanie- roześmiałam się widząc jego zawiedzioną minę.
Nie pracował chętnie, więc praca nie szła nam za szybko.
-Tom proszę cię, skup się- krzyczałam na niego już nie pierwszy raz.- To tylko mąka.
-Tylko mąka, mówisz?- zapytał się z podejrzanym uśmieszkiem i rzucił we mnie garścią białego proszku.
Krzyknęłam i odsunęłam się od niego, oczywiście nie będąc mu dłużna. Nasza bitwa była nie groźna do momentu kiedy w ruch poszły jajka. Poślizgnęłam się na pozostałościach jednego z nich i wylądowałam w ramionach Toma.
-To twarzy Ci z ciastem- powiedział śmiejąc się. Nim zorientowałam się co się dzieje, pocałował mnie.
Selene ostatnio każdą wolną chwilę spędzała z długowłosym brunetem. Bardzo się do siebie zbliżyli. Nie zdziwię się kiedy nie długo zakomunikują nam, że są parą.
Siedziałam sama w pokoju czytając książkę, kiedy nadeszła wiadomość od Toma, że mogę przyjść, bo paczki już są. Zadowolona porwałam moją torebkę i ruszyłam do domku chłopców.
Zadzwoniłam dzwonkiem, a drzwi otworzył mi Tom.
-Nie wydaje mi się, żeby ten strój był odpowiedni do naszego dzisiejszego zadania- zaśmiał się. Całkowicie zapomniałam, że nadal mam na sobie szkolny mundurek.
-Mam u was schowany zapasowy dres- pokazałam mu język i weszłam do środka. Na środku salony stały cztery kartonowe pudełka.- Sprawdzałeś czy wszystko jest?
-Tak proszę pani, wszystko się zgadza- po raz pierwszy od tych kilku dni szczerze się uśmiechał.
-Dałeś znać Selene i Dantemu?
-Tak. Mają jednak ciekawsze rzeczy do roboty. Zostawili to na naszej głowie.
-Cali oni. Idę się przebrać, a ty wyciągnij to wszystko- rzuciłam torebkę na kanapę i popędziłam do wolnego pokoju.
Po chwili zeszłam na do salonu już w dresie i spiętych włosach.
-Możemy działaś!- zawołałam wbiegając do salonu.
Tom siedział na podłodze otoczony sztucznymi dyniami i pajęczynami. Z kartonu leżącego naprzeciwko niego wyciągał właśnie wielkiego czarnego pająka.
-Fuj. Nawet te sztuczne są okropne- chłopak zaczął się ze mnie śmiać i rzucił mi atrapę.
-Sama go wybrałaś.
Przystrajanie szło nam szybko, mieliśmy przy tym dużo śmiechu. Kiedy salon, przedpokój i ogród były już całe w dyniach, pajęczynach i czarownicach mogliśmy zastanowić się co dalej.
-A co z jedzeniem?- zapytał Tom.
-Myślałyśmy z Selene, że sami coś przygotujemy, ale nie mamy składników- powiedziałam trochę zawiedziona.
-Jeżeli wiesz co trzeba kupić, mogę poprosić tatę o przepustkę to pojedziemy do sklepu- odpowiedział mi Tom.
-Naprawdę? Pozwoli nam?- byłam zaszokowana.- Tak po za tym, to na tym odludziu jest jakiś sklep?
-Jasne. Niedaleko od szkoły jest duży hipermarket spożywczy- oznajmił mi.
-To super!- wykrzyknęłam.- Pójdź do taty poproś go o to, a ja lecę do siebie po listę zakupów. Widzimy się za dwadzieścia minut na parkingu. Może być?- zakomenderowałam podchodząc do drzwi.
-Oczywiście. Będę czekał.
Podekscytowana ruszyłam w stronę dormitorium. Wbiegłam na górę po schodach. Może w końcu uda mi się znaleźć zasięg. Z rodzicami mogłam rozmawiać przez telefony stacjonarne zgromadzone w specjalnym pomieszczeniu, ale z Jasmin nie chciałam rozmawiać przy wszystkich tych ludziach, dawałam jej tylko znać, że wszystko w porządku. Miałam nadzieję, że w końcu uda nam się porozmawiać, a do tego wyrwę się po za mury tej szkoły. Jestem tu tylko miesiąc, a czuję się jak we więzieniu. Po przyjściu do pokoju przebrałam się szybko w dżinsy i bluzę naszej drużyny biegowej. Z biurka porwałam listę zakupów i wrzuciłam do torebki, z szafki biurka wyciągnęłam dawno nie używaną komórkę, która również wylądowała w mojej torbie. Włożyłam trampki i byłam gotowa do wyjścia. Postanowiłam, że przejdę się już pomału w stronę parkingu choć do umówionej pory miałam jeszcze dużo czasu. Wychodząc na dziedziniec zobaczyłam Karin otoczoną wianuszkiem swoich fanów. Od kiedy wróciła do szkoły o niczym innym się nie mówi. Przechodząc obok nich miałam okazję porządnie się jej przyjrzeć. Naprawdę była do mnie podobna.
Z zamyślenia wyrwał mnie Tom wołając mnie.
-Gotowa?- zapytał kiedy do niego podeszłam.
-Oczywiście-uśmiechnęłam się do niego. Na jego twarzy nadal gościł ten śliczny szeroki uśmiech.- Czym jedziemy?
-Tym cudeńkiem- z dumą wskazał na dużego czarnego suwa.
-To twój samochód?- zapytałam zaskoczona.
-Tak. Dostałem go za raz po zdaniu prawa jazdy- mówił o tym samochodzie z zaskakującą czułością.
-Niezły prezent. Chyba nie często masz okazje go używać?- zapytałam wsiadając na miejsce pasażera.
-Wciągu roku szkolnego nie. Jednak używam go podczas wakacji i przerw. No to jedziemy- uśmiech nie schłodził mu z twarzy.
Nasza podróż nie trwała długo, przez cały czas rozmawialiśmy i żartowaliśmy. Zakupy zrobiliśmy szybko. Zapytałam się Toma czy mogę porozmawiać z Jasmin, oczywiście się zgodził. Nasza pogawędka nie trwała długo, streściłam jej co wydarzyło się od września, podzieliłam się z nią podejrzeniami co do tej szkoły. Najbardziej zdziwiła ją jednak historia Karin.
Po powrocie do szkoły zanieśliśmy zakupy do domku chłopaków i zabraliśmy się do pracy.
-Naprawdę muszę ci pomagać- cały czas marudził Tom.
-Tak. Nie mam Selene, więc teraz to twoje zadanie- roześmiałam się widząc jego zawiedzioną minę.
Nie pracował chętnie, więc praca nie szła nam za szybko.
-Tom proszę cię, skup się- krzyczałam na niego już nie pierwszy raz.- To tylko mąka.
-Tylko mąka, mówisz?- zapytał się z podejrzanym uśmieszkiem i rzucił we mnie garścią białego proszku.
Krzyknęłam i odsunęłam się od niego, oczywiście nie będąc mu dłużna. Nasza bitwa była nie groźna do momentu kiedy w ruch poszły jajka. Poślizgnęłam się na pozostałościach jednego z nich i wylądowałam w ramionach Toma.
-To twarzy Ci z ciastem- powiedział śmiejąc się. Nim zorientowałam się co się dzieje, pocałował mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz