czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 12

Zobaczyć martwe ciało leżące na betonie. Tego nie da się zapomnieć. To było jeszcze dziecko. Taka blada, taka drobna. Czarne włosy przykrywały jej twarz, biała koszula nocna była przesiąknięta krwią. Jest obecna w każdym moim śnie, przy każdym kroku. Nie była dla mnie nikim więcej niż koleżanką z zajęć, a nie mogę jej zapomnieć.
Wszyscy przekonują mnie do powrotu do rzeczywistości, ale nie potrafię tego zrobić, nawet dla Toma i Sel. Dostałam zwolnienie z najęć na tydzień. Póki co minęły dwa dni, a ja spędziłam je w łóżku. Ktoś co chwilę tu zagląda. Nie chcę jednak nikogo widzieć.
Podjęłam właśnie decyzję, że dzisiaj będzie mój wielki dzień. Cała szkoła wyjechała na cały dzień do miasta, więc mogę spokojnie wciągnąć na siebie ulubione dżinsy i gruby sweter i zaszyć się w parku. To zawsze jakiś postęp.
Mimo tego, że mamy już listopad słońce ostro raziło po oczach, więc włożyłam na nos moje okulary, które pomogły mi się schować. Krążę już od jakiegoś czasu po parkowych alejkach i nie spotkałam żywej duszy. To wspaniałe uczucie. Przysiadłam na brzegu ławki. Zamknęłam oczy napawając cię błogą ciszą. Nagle słyszałam kroki dudniące na tle ciszy. Otwarłam oczy, ale nikogo nie dostrzegłam, odwróciłam głowę do tyłu i zobaczyłam go. Wysoki mężczyzna około trzydziestki stał sobie na środku śnieżki patrząc prosto na mnie. Przerażona poderwałam się i pobiegłam do domku. Kiedy tylko tam dotarłam zatrzasnęłam za sobą drzwi i porządnie je zamknęła. Sprawdziłam wszystkie okna i zamki w tylnich drzwiach. Dom był zamknięty. Dla poczucia bezpieczeństwa zasłoniłam również wszystkie rolety i skuliłam się w kłębek na kanapie.
Nie wiem dlaczego ten mężczyzna tak mnie przeraził. Może to był po prosty jeden z nieznanych mi dozorców w szkole. Z drugiej strony, który dozorca nosi czarny płaszcz, przeciwsłoneczne okulary i ciężkie wojskowe buciory?
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Poderwałam się na równe nogi. Popatrzyłam na zegar, uczniowie powinni już wracać. Może to po prostu moi współlokatorzy. Podeszłam pomału do drzwi i ostrożnie wyjrzałam przez wizjer i ujrzałam Toma. Kamień spadł mi z serca, szybko otwarłam mu drzwi.
-Czemu wszystko zamknięte?- zapytał bez powitania.
-Musze ci coś opowiedzieć. Zakładam, że jak zawsze panikuję, ale to może być ważne- odpowiedziałam i od razu spostrzegłam jak szybko wyraz jego twarzy z zatroskanego zrobił się profesjonalny i nie do rozczytania.
-Opowiadaj.
Powiedziałam mu wszystko co się dzisiaj wydarzyło choć nie było tego zbyt wiele, Tom wydawał się zaintrygowany.
-Wiedziałaś go już wcześniej?- zaczął mnie wypytywać o różne rzeczy.
-Nie.
-Wydawała Ci się znajomy?
-Nie.
-Jesteś pewna?
-Tak- odpowiedziałam nieco zirytowana, nie wiedziałam o co mu chodzi.- Co się dzieje Tom?
-Po prostu muszę być pewny- wymamrotał pisząc coś na telefonie.
-Czego pewnym?- tym razem to ja zalewałam go pytaniami.
-Dowiesz się w swoim czasie- jego głos stał się suchy i obcy.- Muszę iść- i wyszedł trzaskając za sobą drzwiami.
Chwilę po nim prze frontowe drzwi wbiegła Selene.
-Wprowadzamy się!- zaświergotała.
-Proszę?
-Dostałam list od dyrektora. Nasze nowe miejsce zamieszkania to ten domek!- wydała się być zachwycona.
-Naprawdę?
-Tak. Ruszaj się musimy się spakować!- porwała mnie z kanapy ciągnąc za rękę w stronę dormitorium.
Chowanie wszystkich naszych rzeczy do kartonowych pudeł nie zajęło nam dużo czasu. Może dla tego, że nie było tego dużo, a i tak cześć moich rzeczy była już na miejscu. Przez cały ten czas Sel opowiadała i nowym miejscu zamieszkania.
-Jest tam jeszcze tylko jeden pokój, więc nadal będziemy mieszkać razem! No chyba, że ty zamieszkasz z Tomem. Może jednak to za wcześnie? Przywiozłam z miasta kilka katalogów sklepów meblowych. Trzeba coś wybrać, wiesz, te stare meble nie są za piękne. Po za tym pokój urządzony jest dla jednej osoby, a my jesteśmy dwie.
-Dobrze. Babski wieczór na urządzanie pokoju?- zaproponowałam.
-Jasne. Dobrze jest mieć Cię z powrotem- obwieściła i przytuliła mnie mocno.
-Tak wiem- odparłam bardziej do siebie niż do niej. Nie wiem czy chcę wrócić do codzienności, nie jestem gotowa, ale zawsze trzeba zrobić pierwszy najtrudniejszy krok.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz